2018-04-09 20:24:51
W obecnych portalowych czasach napisanie krytycznego zdania, polemiki, opinii, komentarza jest zabawą w sapera amatora - ta zabawa musi skończyć się tragicznie dla autora piszącego. Co z resztą widać po replice Autora zdjęcia. Zdarzało mi się apelować o kulturę dyskusji; i nie chodzi mi o wyrafinowaną technicznie rozmowę rzemieślników fotografii, o "kadzenie sobie" wzajemnie. Chodziło mi o jedno: pisząc komentarz i pisząc replikę do tego komentarza zostawiajmy otwartą przestrzeń do dalszej dyskusji. Przysłowiowe nazwanie swojego adwersarza/interlokutora durniem zamyka dyskusję. Możemy się dalej pienić - jeżeli ktoś lubi.
Żeby była jasność: nie mówię o tej wymianie zdań - mówię ogólnie. Tyle tytułem wstępu.
Zgadzam się z opinią @maniaka666. Może napisałbym to inaczej.
Piękna Modelinka bardzo zgrabnie zagrała swoją rolę. W dzieciństwie dmuchałem w takie uschnięte kwiaty trzciny - jeżeli dobrze rozpoznaję rekwizyt. Z przyjemnością w dodatku. Lata toto lepiej niż z dmuchawca. Ale to piękno zostało zmarnowane.
Szukałem ostrości i jej nie znalazłem. Nieprzyjemnie wyglądają te ciemne linie wokół ust. Spierzchnięte usta też uzyskały jakąś dziwną fakturę. Przyglądając się oprawkom okularów odnoszę wrażenie, że Autor podejmował próby ratowania ostrości.
Bardzo statyczny to portrecik. Narracja zbudowana wokół ust.
Szkoda mi tej jakości. Bardzo wdzięczny obrazek, który musiałem potraktować "nie publikuj".
I teraz jako saper amator (syn autentycznego sapera) oczekuję na wybuch.
2018-04-07 09:41:15
I taki jeszcze krótki apel
Uważałem, uważam i uważał będę kategorię street za jedną z najbardziej wyrafinowanych kategorii.
Apeluję do Użytkowników (szczególnie tych z mniejszym doświadczeniem w funkcjonowaniu portalu), zastanówcie się zanim klikniecie w tę kategorię. Czy nie lepiej zaliczyć zdjęcie do kategorii ogólnej, fabularnej w końcu.
Klepnięcie zdjęcia na ulicy nie czyni automatycznie tego zdjęcia streetem. A takie można odnieść wrażenie oglądając publikowane obrazy.
Fotografia z kategorii street nie jest zwolniona z podstawowych zasad kompozycji, kadru i wszystkich innych.
Amen
2018-04-03 15:36:37
Krajobrazu nie fotografuję i pewnie nie będę fotografował. W związku z tym nie nabyłem ani sposobu patrzenia na krajobraz Via obiektyw, ani tym bardziej maniery/stylu fotografowania tegoż.
Ale jestem widzem. Jestem widzem dla którego Autor opublikował ten obraz. Jestem widzem obarczonym grzechem dyletanctwa - z pewnością tak jest.
Ad rem.
W tak zaprezentowanym obrazie główną rolę "gra" samotne drzewo w lewym górnym narożniku. I to drzewo (cały czas mówię o swoim patrzeniu) buduje lokalne napięcie/narrację współgrając z ukośnym wrażeniem drogi. Czystość spojrzenia na lewy górny narożnik burzy mi trójkąt różu, który niczego nie wnosi, a którego brak (mam wrażenie) poprawiłby grę walorów koloru: większość zieleni lewej strony przechodząca w róże na prawej.
Drugim istotnym elementem są dwa cienie (na prawo od kępy drzew). Tutaj też pisze się jakaś historia (jeżeli są to zwierzęta). Jest przynajmniej jakieś wrażenie napięcia.
Żółta kępa po lewej - jest. I nic z nią robić nie można. Jest dla mnie problemem. Jej brak buduje we mnie wrażenie pojawienia się kolejnego, istotnego elementu - kapliczki. I zamykamy ten trójkąt. I się dzieje. Brak w nim negatywnych przestrzeni, jest narracja, jest logika oglądania.
Tło. Cała reszta jest tłem. I to tło budowałbym tak ażeby zbudowany narracyjny trójkąt znalazł się tam gdzie powinien, a falowanie tych wzgórz zamykało kompozycję rysunkiem i kolorem.
Proszę traktować to wyłącznie jako moje widzenie tego obrazu. Nie sugeruję poprawek. Niczego nie sugeruję. Autor opublikował obraz, tzn. jest on kompletny i zgodny z Jego oczekiwaniami
2018-03-15 08:07:11
Stojąc w miejscu umierają drzewa
Na suchej gałęzi nie siądzie ptak , nie zaśpiewa
Nie zaszumią liście na wietrze podmuchu
Nie usłyszysz szelestu ich w uchu
Wyrwać korzenie z ziemi co daje oparcie i żywi
Iść dalej niesionym tęsknotą, czy nie za bardzo leniwi
Odwagi trzeba by żyć tak, odwagi by tak umierać
Korzenie mocno wrosły, samotność zaczyna doskwierać
Przesadzić swoje korzenie, w glebie co życie wyzwala
Pozwolić wyrosnąć liściom, już zapach kwiatów zniewala
Przywołać ptaki do siebie, muzyki ich słuchać trele
Móc znowu rosnąć, rozkwitnąć , czy to tak bardzo za wiele
To nie ja. To Marek Rymarz.
Analizując to zdjęcie, tę fotografię, skupiałem się na budynkach/domach i snułem historie okien, tego co za oknami. Głównie to co było.
Patrząc na tę fotografie po kilku dniach dostrzegam istotę tych starych drzew. To one grają główną role w tej opowieści. To ich los tworzy historię.
Czy mieszkańcy domów je sadzili? Czy to one były świadkami powstawania domów. To one towarzyszyły narodzinom, młodości i starości. To one w końcu zostały same.
2018-03-14 20:54:59
Im dłużej na portalach jestem tym mniej wiem. Im więcej czytam podobnych komentarzy, tym bardziej zazdroszczę Koleżankom i Kolegom jasności spojrzenia, łatwości oceny dobre/złe. Ja mam z tym coraz większy problem. I nie jest to deklaracja w kategoriach żartu.
"To co Fotografia powiela w nieskończoność, nastąpiło tylko jeden raz; powtarza więc mechanicznie to, co już nigdy nie będzie się mogło egzystencjalnie powtórzyć. Na fotografii zdarzenie nigdy nie wykracza poza siebie ku innej rzeczy; zawsze sprowadza ona zbiór, którego potrzebuję, do rzeczy, którą postrzegam. Fotografia jest Istnieniem Poszczególnym w sposób absolutny, najwyższą Przyległością i Przypadkowością, niewyróżniającą się i jakby głupią."
Taki fragmencik przypomniał mi się z "Światło obrazu. Uwagi o fotografii" Rolanda Barthesa.
Tyle Teoretyk. Zachęcam do lektury tej niewielkiej książeczki.
Poznaję powoli twórczość Autorki. I nasuwa mi się taki wniosek, że wie co robi.
Czy zdjęcie jest dobre czy też złe - nie podejmę się dyskusji. Za "cienki w uszach" jestem.
Oceniamy pojedyńcze zdjęcia. Oceniamy zdjęcia w stanie anonimowości. Czasami jesteśmy w stanie rozpoznać autora po jego szczególnej kreacji, czasami nie. Jedno wiem: pojedyńcze zdjęcie, wyrwane z kontekstu całości lub większej części twórczości autora bywa banalne, ociera się o beznadziejność. Tak bywa.
Proponuje Koleżankom i Kolegom zastanowić się nad tym obrazkiem; mimo zdecydowanych ocen Kolegów.
Proponuję Kontrę
2018-03-11 13:00:46
Dajmy szansę temu obrazowi. Dajmy szansę Autorowi.
1. Zaproponowany przez @kikul1974 kadr "poleruje" to zdjęcie, usuwa (z mojego punktu widzenia) słabszy punkt, który odrobinę odciąga uwagę.
2. Ładne zamknięcie zapłakanych oczu linią czapki, linią golfa i kosmykami jasnych włosów przechodzących naturalnie w ciemniejsze futerko kaptura.
3. Przyjemnie zbudowana plastyka twarzy ze spójnymi oczami i ustami.
Ten smutek nie jest tragiczny, To nie rozpacz. Mimo, że to łzy bliżej nam do przytulenia bohaterki niż do zastanawiania się nad treścią tragedii.
Szkoda obrazu w ciemni. Proponuję Kontrę
2018-03-09 22:31:58
Pragnę uspokoić wszystkich streetowców - nie podejmuję się sformułowania definicji streeta. Są mądrzejsi od tego.
Był czas kiedy wydawało mi się, że jestem w stanie zrobić zdjęcie, które będzie odpowiadało założeniom tej kategorii. Myliłem się. I zrezygnowałem z dalszych prób. Powodów tej decyzji było kilka, z których podstawowym (na tym portalu) była ilość opiniujących co streetem jest, a co nie jest; czy zdjęcie mieści się w kategorii czy nie. To już odległa historia.
Ale ważniejszym powodem był prezent, który dostałem: opasły album zdjęć Henri Cartier Bressona. I w tym momencie docieramy do zdjęcia, którego analiza dotyczy.
1. HCB, poza malarstwem ukończył również studia filozoficzne. Zrobienie dobrego streeta wymaga jednak znajomości człowieka. Nie konkretnego modela.
2. Decydujący moment: trudno w sytuacji, którą widzimy ten moment odnaleźć. Z pewnością tym momentem nie jest spojrzenie bohaterki zdjęcia.
3. Brak interakcji między postaciami. Są przypadkowe. To czego zazdrościłem HCB to umiejętność pokazania interakcji między trzema postaciami. Dla mnie to już Himalaje umiejętności. Od Autora tych Himalajów nie oczekuję, ale interakcja między dwoma postaciami byłaby już czymś zajmującym.
Street uważam za niezwykle wyrafinowaną kategorię. Temu obrazowi tego wyrafinowania brak. Lub ja go nie dostrzegam. Co przecież też jest możliwe.
2018-02-16 20:09:47
Dyskusja, a raczej jej karkołomne zwroty, wymagałaby analizy. Pierwotnie miał to być komentarz, ale niech tam. Warto żeby obraz ocalał.
Wszystkim oponentom proponuję zastanowić się nad użytą formą, subtelną grą trójkątów, itd.
Jeżeli jest to świadome działanie (a nie mam podstaw żeby sądzić, że jest inaczej) to gratuluję Autorce. Znakomity kierunek myślenia o obrazie.
Gratuluję bez względu na wynik głosowania. Wybacz Autorko niewiernym; nie wiedzą co czynią.
2018-02-07 23:13:03
Jeziora, jeziora. Ilu emocjom towarzyszyła spokojna woda. I cisza, której lata temu nie doceniało się, a teraz szuka. Z wątpliwym powodzeniem.
Dziękuję Autorowi za przypływ wspomnień.
A co do zdjęcia (na marginesie byłem za publikacją):
1. Wydawać zbędną się może ta pusta przestrzeń w lewym dolnym narożniku. Ale tak uroczo destabilizuje obraz, że trudno mieć o tę pustkę pretensje.
2. Linia pomostu (dolny lewy narożnik), współgrając z liniami prawego ramienia i przedramienia tworzą wrażenie ruchu, który za moment nastąpi. Bardzo miła ta niepewność oczekiwania.
3. Szkwały namalowały tyle ciemnych plam ile trzeba. Nic więcej.
4. Dłonie czekają na krople z mokrych włosów - ładnie zagrały, z dużą delikatnością.
Bardzo miły w oglądaniu obraz. Gratulacje
2017-10-11 14:30:40
Otwieram sobie pełny ekran. I patrzę. I widzę Wojowniczkę na chwile przed rozpoczęciem codziennej walki z życiem. Lub (jak kto woli) Kobietę przed długą podróżą, której według obyczajów ? usiąść przed drogą wypada.
Dynamiczna poza, oczy wypatrują celu, a walczące dłonie schowane, ale w gotowości.
Skomplikowana dolna połowa obrazu z gmatwaniną (harmonijną) linii oparcia, ramion, uda krawędzi łóżka. Dużo się dzieje w tej części obrazu, a uwagę przykuwa bluzka między ramieniem i oparciem oraz owal pośladka.
Góra obrazu z wyrazistym profilem i spokojna falą długich włosów.
Zastanawianie się nad tym dlaczego obraz wylądował w Ciemni jest zbędne. Wylądował i już. Ale czy musi tutaj pozostać? Nie musi.
Jestem ostatni, który proponowałby jakiekolwiek korekty. Autor tak chciał. Jedyna uwaga dotyczy światła (zbyt agresywnego jak dla mnie) odbierającego plastykę dłoni, bluzki i istotnej części twarzy.
Ale Kontra byłaby chyba dobrym miejscem ? co niniejszym proponuję.
2017-09-21 23:14:15
W takiej tonacji smutku, towarzysząc Modelce, staram się nie brać poważnie lokalizacji zdjęcia. "Na mieście mówią", że ciemnia to tylko ciemnia, a nie koniec świata. Tylko co robi w ciemności dziewczyna tak spokojnie przyjmująca tę lokalizację.
Jedno co mi przeszkadza (niewłaściwe słowo ale nie znajduje właściwszego) to te filmowo długie rękawiczki ozdobione piórkami. Ręce bez tych dodatków mogłyby stanowić dobry kontrast, tak do marszczeń sukienki jak i łączenia przestrzeni ściany i łóżka.
Ślicznie wątła postać z powalającym spokojem spojrzeniem czeka. Zejść schodami w dół, w hałas, w codzienność? Czy zostać w swoim świecie. Zostań dziewczyno. Na dole tylko bałagan.
Piękne to odwrócone "L" ciągnie wzrok do oczu. I tam można juz zostać do końca świata.
Podoba mi się użyte światło. Tajemniczości dodałaby ciemniejsza ściana. Ale nie ma takiej potrzeby.
Osobiście gratuluję zbudowanego nastroju. To uspokaja.
Obiecywałem sobie, że nie będę wypowiadał się w tej formie, ale trudno milczeć wobec takiego obrazu.
Proponuję Kontrę
2017-09-05 20:18:55
Aż ciśnie się na usta pytanie: dlaczego ciemnia? Az ciśnie się na usta odpowiedź: odbiegające nieco od ogólnie przyjętego, fotoferyjnego standardu. I czy ten standard jest standardem? Czy kształtujące się "zasady" oceniania zdjęć są właściwe? Czy tylko standard może być akceptowalny? Czy już nikomu nie zależy na różnorodności? Na poszukiwaniu? Na zastanowieniu się dokąd zmierzamy? Czy zależy nam na pięknie jednakowych zdjęciach portretu?
Patrzę na niby niepotrzebne spodnie. Niepotrzebne? A może Autorka miała chęć zderzyć pion pasków spodni z poziomem pasków bluzki?
Dłonie niesforne? Ale naturalne. Nie szukają treści. Są tylko dłońmi.
Twarz z plamami światła? A może to tylko ucieczka od retuszu, od nieskazitelności.
Czasami popatrzmy o 15 sekund dłużej. Może to będzie czas gdy nasz automatyzm choć trochę się załamie. Uruchomi jedno: myślenie.
Kontra
2017-09-03 23:35:06
Autorze, jak się mawia: do trzech razy sztuka. Każda następna analiza pod Twoją pracą mogłaby wywołać podejrzenia pokrewieństwa :) Żart, oczywiście. Ale swoją drogą nie mam nic przeciw pokrewieństwu patrzenia na świat.
I już poważniej. Wydawać się może, że obraz jest o latarni. Wydawać się może, że Autor poszukiwał sensu obrazu poszukując zamknięć kadru. Można tak na to spojrzeć. Ale spojrzeć można również bardziej analitycznie i poszukać sensu, który towarzyszył Autorowi.
Mamy street, mamy moment, mamy interakcję. I mamy komórki do wynajęcia. Świat postaci dzieli się na przed i za latarnią. Przed i za światłem. Za światłem idziemy. Przed światłem stoimy pełni wahania. Mijamy kolejne możliwości ucieczki "w bok" . Ale ucieczka na nic. Wyjdziemy wyżej, a tam świat pełen krat. Bez szans.
Dobry, prosty obraz. Pełen znaczeń. Wystarczy ich poszukać.
2017-08-28 18:09:01
Co by nie mówić - to moja ulubiona formuła. Obraz bez bijącej w oczy wyrazistości treści, pozostawiający wielkości latyfundium pole do własnej wyobraźni i pisania opowieści.
Trzej przyjaciele z boiska: skrzydłowy, bramkarz i łącznik, itd. itd. A przed nimi schody do pokonania. Jakie? Dowolne.
Nie wiem czy "błąd" kompozycyjny, o którym pisze Wojtek i podkreśla to Autor jest błędem. W moim odbiorze to oparcie o prawą krawędź ma swój sens. Daje wrażenie niestabilności postaci. Mimo, że wszystko w tym obrazie jest niestabilne, to zachwianie prawej postaci jest ciekawe, tym bardziej, że po kształtach domniemywać można, że środkowa postać jest kobietą.
Lubię takie przenikanie światła i tunelową atmosferę przechodzenia i przejścia.
Mimo, że Autorowi zabrakło odrobinę wiary w wartość tego obrazu, ja jestem za Kontrą.
2017-08-19 22:17:43
https://www.youtube.com/watch?v=jNrfHcPdQO4
"...Najważniejsze co się czuje, słuchaj zawsze głosu serca, hej"
Jest coś wyjątkowo ciepłego, życzliwego w relacji postaci z odbicia. I naturalną koleją rzeczy zaśpiewał mi w głowie ten stary blues.
Widzę, że Autorka miewa te same problemy co ja w tego typu zdjęciach: dopadająca cały obraz kolorowa pikseloza. Odbicia tak mają i już. Może to się nie podobać, można nad tym przechodzić do porządku. Usunąć się tego nie da. Próbowałem. Wiem.
Pastelowa tonacja. Spokój. Cisza.
Jednym słowem Kontra.
2017-08-13 08:39:41
Są pory roku, są takie dni gdy cienie kładą się na chodnikach i rysują swoje opowieści.
Są takie ulice, takie miejsca gdzie perspektywa obiektywu koślawiąc je, nadaje im innego wyglądu.
Zastosowana ogniskowa narysowała nam takie duże "V" (cokolwiek to znaczy). Podoba mi się moment uchwycenia postaci, mimika. Tylne, ostre światło zostało gdzieś z tyłu.
Tak. Idziemy w stronę cienia.
Nastrój tego obrazu skłania mnie do zaproponowania Kontry.
2017-08-08 08:20:18
I przeszło sobie zdjęcie. Bezrefleksyjnie. Bezkolizyjnie. Cicho. Małą ilością odsłon.
A to Polska właśnie.
Zakutana w chusty. Smutna. Szara. Dewocyjna.
Poskładana z kwadracików, prostokącików. I krzyża. Z wizerunkiem częstochowskim.
Te dwa szepczące skrycie cienie w oknie znakomite.
Proponuje Kontrę.
2017-07-27 13:24:21
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. "
Tyle z Hymnu o miłości.
Poszukiwanie niemego dźwięku jak poszukiwanie istoty ciszy. Rzeźba rozmodlona podkreślająca biblijne przesłanie. Wszystko do siebie pasuje. Wszystko opowiada o zadumie oczekiwania.
O technice wypowiadać się nie wypada. Jest dopełnieniem treści.
Gratuluję weny Autorowi.
2017-07-15 13:44:15
Tak w ramach głosu w dyskusji, a bardziej jako materiał do przemyślenia w sprawie dyskusji o kategoriach i ocenianiu w ogóle, zachęcam gorąco do zapoznania się z fragmentem listu Sławomira Mrożka do Stanisława Lema z 29 czerwca 1966.
Pozwalam sobie na umieszczenie tego tekstu w dziale analizy - zawsze jest szansa, że więcej kategoryzujących i oceniających to przeczyta:
"Wybacz, ale nie będę teraz używał żadnych określeń "dobra", "zła". W ogóle i często wydają mi się takie sądy poniżej poziomu, na którym o coś istotniejszego chodzi. Pośród moich zmęczeń występuje też zmęczenie obowiązkowym w świecie szybkim wycenianiem dzieła, utworu, jak cielaka na targu. Wbijają nam też ten męczący obowiązek do głowy krytycy, którzy inaczej nie mogą, bo to jest ich racja bytu. Ogół krytyków, ich masa, bo przecież niektórych cenię. Ale czuję, że niewłaściwie się wyrażam. Chodzi mi raczej o tę ogólną atmosferę taksowania i natychmiastowego tym załatwiania sobie sprawy, i niechania jej z czystym sumieniem, skategoryzowania, i jazda dalej. Po to się męczy pisarz, żeby wyjść poza kategorie, w walce z kategoriami ukazać to jakieś powietrze, które one wypychają, jak masa statku wypycha wodę, żeby jak najszybciej wepchano go w kategorie, i to przeważnie podlejsze niż te, od których zaczął? Jakby ktoś trudził się, aby przetoczyć nieruchawy kamień w inne miejsce, żeby potem ten kamień toczyli z powrotem i tym większą chwałę czerpali, im dokładniej im się uda ten kamień w to samo miejsce odtoczyć. Jeżeli utwór ma być przeżyciem, to czy przeżycia sobie klasyfikujemy jako słuszne czy niesłuszne, dobre czy złe, jak dobry może być garnitur wełniany czy samochód? Czy przeżycie, jakie mnie spotyka, kiedy goni mnie zły pies, jest "lepsze czy gorsze" od przeżycia, jakie budzi we mnie widok pól ośnieżonych albo choroba bliskiej osoby? Doprawdy, może i trochę jest racji w teorii przypisującej powstanie krytyki rozwojowi kapitalizmu, czyli także handlu i reklamy. Ustalić wartość po to, żeby wiedzieć, jak sprzedać i jak kupić, taka jest prawda, a potem tylko się to rozwinęło w jakieś mity.
Jestem tej książki czytelnikiem, czyli współautorem tego dziwnego tworu, jakim jest książka napisana - przeczytana. Nie tyle więc powinienem mówić, niewyłącznie, o Tobie - Autorze, ile, w połowie przynajmniej, o mnie czytelniku, i aż dziw, że krytycy tak uczciwie nie postępują, nie przyznają się jakoś do tego, że są także czytelnikami, czyli współodpowiedzialnymi za to, co przeczytali, tylko przypisują sobie obiektywność jakąś boską i jej usta najwyższe."
2017-07-12 15:40:24
Czas funkcjonowania galerii KONTRA praktycznie skończył się wiosną tego roku i poszukiwania zdjęć, które można przesunąć z Ciemni skończyły się także. Przy trzech, czterech głosach nie ma szans. I cicho jak we frontowym okopie.
Usiądźcie, czekajcie, pukajcie, a będzie Wam otworzone. Może i tak.
Podziały obrazu liniami poziomymi i pionowymi uspokajają. Ale krzywizny robią swoje: https://www.youtube.com/watch?v=cJpB_AEZf6U.
Zaskakująca jest ta odwrotność sytuacji; ktoś puka, a bohater/ka obrazu nawet nie spogląda na klamkę.
Uległem urokowi tego obrazu.
Proponuje Kontrę - chociaz zakładam, że bezskutecznie. Ale obraz wart tego.
W obecnych portalowych czasach napisanie krytycznego zdania, polemiki, opinii, komentarza jest zabawą w sapera amatora - ta zabawa musi skończyć się tragicznie dla autora piszącego. Co z resztą widać po replice Autora zdjęcia. Zdarzało mi się apelować o kulturę dyskusji; i nie chodzi mi o wyrafinowaną technicznie rozmowę rzemieślników fotografii, o "kadzenie sobie" wzajemnie. Chodziło mi o jedno: pisząc komentarz i pisząc replikę do tego komentarza zostawiajmy otwartą przestrzeń do dalszej dyskusji. Przysłowiowe nazwanie swojego adwersarza/interlokutora durniem zamyka dyskusję. Możemy się dalej pienić - jeżeli ktoś lubi. Żeby była jasność: nie mówię o tej wymianie zdań - mówię ogólnie. Tyle tytułem wstępu. Zgadzam się z opinią @maniaka666. Może napisałbym to inaczej. Piękna Modelinka bardzo zgrabnie zagrała swoją rolę. W dzieciństwie dmuchałem w takie uschnięte kwiaty trzciny - jeżeli dobrze rozpoznaję rekwizyt. Z przyjemnością w dodatku. Lata toto lepiej niż z dmuchawca. Ale to piękno zostało zmarnowane. Szukałem ostrości i jej nie znalazłem. Nieprzyjemnie wyglądają te ciemne linie wokół ust. Spierzchnięte usta też uzyskały jakąś dziwną fakturę. Przyglądając się oprawkom okularów odnoszę wrażenie, że Autor podejmował próby ratowania ostrości. Bardzo statyczny to portrecik. Narracja zbudowana wokół ust. Szkoda mi tej jakości. Bardzo wdzięczny obrazek, który musiałem potraktować "nie publikuj". I teraz jako saper amator (syn autentycznego sapera) oczekuję na wybuch.
I taki jeszcze krótki apel Uważałem, uważam i uważał będę kategorię street za jedną z najbardziej wyrafinowanych kategorii. Apeluję do Użytkowników (szczególnie tych z mniejszym doświadczeniem w funkcjonowaniu portalu), zastanówcie się zanim klikniecie w tę kategorię. Czy nie lepiej zaliczyć zdjęcie do kategorii ogólnej, fabularnej w końcu. Klepnięcie zdjęcia na ulicy nie czyni automatycznie tego zdjęcia streetem. A takie można odnieść wrażenie oglądając publikowane obrazy. Fotografia z kategorii street nie jest zwolniona z podstawowych zasad kompozycji, kadru i wszystkich innych. Amen
Krajobrazu nie fotografuję i pewnie nie będę fotografował. W związku z tym nie nabyłem ani sposobu patrzenia na krajobraz Via obiektyw, ani tym bardziej maniery/stylu fotografowania tegoż. Ale jestem widzem. Jestem widzem dla którego Autor opublikował ten obraz. Jestem widzem obarczonym grzechem dyletanctwa - z pewnością tak jest. Ad rem. W tak zaprezentowanym obrazie główną rolę "gra" samotne drzewo w lewym górnym narożniku. I to drzewo (cały czas mówię o swoim patrzeniu) buduje lokalne napięcie/narrację współgrając z ukośnym wrażeniem drogi. Czystość spojrzenia na lewy górny narożnik burzy mi trójkąt różu, który niczego nie wnosi, a którego brak (mam wrażenie) poprawiłby grę walorów koloru: większość zieleni lewej strony przechodząca w róże na prawej. Drugim istotnym elementem są dwa cienie (na prawo od kępy drzew). Tutaj też pisze się jakaś historia (jeżeli są to zwierzęta). Jest przynajmniej jakieś wrażenie napięcia. Żółta kępa po lewej - jest. I nic z nią robić nie można. Jest dla mnie problemem. Jej brak buduje we mnie wrażenie pojawienia się kolejnego, istotnego elementu - kapliczki. I zamykamy ten trójkąt. I się dzieje. Brak w nim negatywnych przestrzeni, jest narracja, jest logika oglądania. Tło. Cała reszta jest tłem. I to tło budowałbym tak ażeby zbudowany narracyjny trójkąt znalazł się tam gdzie powinien, a falowanie tych wzgórz zamykało kompozycję rysunkiem i kolorem. Proszę traktować to wyłącznie jako moje widzenie tego obrazu. Nie sugeruję poprawek. Niczego nie sugeruję. Autor opublikował obraz, tzn. jest on kompletny i zgodny z Jego oczekiwaniami
Stojąc w miejscu umierają drzewa Na suchej gałęzi nie siądzie ptak , nie zaśpiewa Nie zaszumią liście na wietrze podmuchu Nie usłyszysz szelestu ich w uchu Wyrwać korzenie z ziemi co daje oparcie i żywi Iść dalej niesionym tęsknotą, czy nie za bardzo leniwi Odwagi trzeba by żyć tak, odwagi by tak umierać Korzenie mocno wrosły, samotność zaczyna doskwierać Przesadzić swoje korzenie, w glebie co życie wyzwala Pozwolić wyrosnąć liściom, już zapach kwiatów zniewala Przywołać ptaki do siebie, muzyki ich słuchać trele Móc znowu rosnąć, rozkwitnąć , czy to tak bardzo za wiele To nie ja. To Marek Rymarz. Analizując to zdjęcie, tę fotografię, skupiałem się na budynkach/domach i snułem historie okien, tego co za oknami. Głównie to co było. Patrząc na tę fotografie po kilku dniach dostrzegam istotę tych starych drzew. To one grają główną role w tej opowieści. To ich los tworzy historię. Czy mieszkańcy domów je sadzili? Czy to one były świadkami powstawania domów. To one towarzyszyły narodzinom, młodości i starości. To one w końcu zostały same.
Im dłużej na portalach jestem tym mniej wiem. Im więcej czytam podobnych komentarzy, tym bardziej zazdroszczę Koleżankom i Kolegom jasności spojrzenia, łatwości oceny dobre/złe. Ja mam z tym coraz większy problem. I nie jest to deklaracja w kategoriach żartu. "To co Fotografia powiela w nieskończoność, nastąpiło tylko jeden raz; powtarza więc mechanicznie to, co już nigdy nie będzie się mogło egzystencjalnie powtórzyć. Na fotografii zdarzenie nigdy nie wykracza poza siebie ku innej rzeczy; zawsze sprowadza ona zbiór, którego potrzebuję, do rzeczy, którą postrzegam. Fotografia jest Istnieniem Poszczególnym w sposób absolutny, najwyższą Przyległością i Przypadkowością, niewyróżniającą się i jakby głupią." Taki fragmencik przypomniał mi się z "Światło obrazu. Uwagi o fotografii" Rolanda Barthesa. Tyle Teoretyk. Zachęcam do lektury tej niewielkiej książeczki. Poznaję powoli twórczość Autorki. I nasuwa mi się taki wniosek, że wie co robi. Czy zdjęcie jest dobre czy też złe - nie podejmę się dyskusji. Za "cienki w uszach" jestem. Oceniamy pojedyńcze zdjęcia. Oceniamy zdjęcia w stanie anonimowości. Czasami jesteśmy w stanie rozpoznać autora po jego szczególnej kreacji, czasami nie. Jedno wiem: pojedyńcze zdjęcie, wyrwane z kontekstu całości lub większej części twórczości autora bywa banalne, ociera się o beznadziejność. Tak bywa. Proponuje Koleżankom i Kolegom zastanowić się nad tym obrazkiem; mimo zdecydowanych ocen Kolegów. Proponuję Kontrę
Dajmy szansę temu obrazowi. Dajmy szansę Autorowi. 1. Zaproponowany przez @kikul1974 kadr "poleruje" to zdjęcie, usuwa (z mojego punktu widzenia) słabszy punkt, który odrobinę odciąga uwagę. 2. Ładne zamknięcie zapłakanych oczu linią czapki, linią golfa i kosmykami jasnych włosów przechodzących naturalnie w ciemniejsze futerko kaptura. 3. Przyjemnie zbudowana plastyka twarzy ze spójnymi oczami i ustami. Ten smutek nie jest tragiczny, To nie rozpacz. Mimo, że to łzy bliżej nam do przytulenia bohaterki niż do zastanawiania się nad treścią tragedii. Szkoda obrazu w ciemni. Proponuję Kontrę
Pragnę uspokoić wszystkich streetowców - nie podejmuję się sformułowania definicji streeta. Są mądrzejsi od tego. Był czas kiedy wydawało mi się, że jestem w stanie zrobić zdjęcie, które będzie odpowiadało założeniom tej kategorii. Myliłem się. I zrezygnowałem z dalszych prób. Powodów tej decyzji było kilka, z których podstawowym (na tym portalu) była ilość opiniujących co streetem jest, a co nie jest; czy zdjęcie mieści się w kategorii czy nie. To już odległa historia. Ale ważniejszym powodem był prezent, który dostałem: opasły album zdjęć Henri Cartier Bressona. I w tym momencie docieramy do zdjęcia, którego analiza dotyczy. 1. HCB, poza malarstwem ukończył również studia filozoficzne. Zrobienie dobrego streeta wymaga jednak znajomości człowieka. Nie konkretnego modela. 2. Decydujący moment: trudno w sytuacji, którą widzimy ten moment odnaleźć. Z pewnością tym momentem nie jest spojrzenie bohaterki zdjęcia. 3. Brak interakcji między postaciami. Są przypadkowe. To czego zazdrościłem HCB to umiejętność pokazania interakcji między trzema postaciami. Dla mnie to już Himalaje umiejętności. Od Autora tych Himalajów nie oczekuję, ale interakcja między dwoma postaciami byłaby już czymś zajmującym. Street uważam za niezwykle wyrafinowaną kategorię. Temu obrazowi tego wyrafinowania brak. Lub ja go nie dostrzegam. Co przecież też jest możliwe.
Dyskusja, a raczej jej karkołomne zwroty, wymagałaby analizy. Pierwotnie miał to być komentarz, ale niech tam. Warto żeby obraz ocalał. Wszystkim oponentom proponuję zastanowić się nad użytą formą, subtelną grą trójkątów, itd. Jeżeli jest to świadome działanie (a nie mam podstaw żeby sądzić, że jest inaczej) to gratuluję Autorce. Znakomity kierunek myślenia o obrazie. Gratuluję bez względu na wynik głosowania. Wybacz Autorko niewiernym; nie wiedzą co czynią.
Jeziora, jeziora. Ilu emocjom towarzyszyła spokojna woda. I cisza, której lata temu nie doceniało się, a teraz szuka. Z wątpliwym powodzeniem. Dziękuję Autorowi za przypływ wspomnień. A co do zdjęcia (na marginesie byłem za publikacją): 1. Wydawać zbędną się może ta pusta przestrzeń w lewym dolnym narożniku. Ale tak uroczo destabilizuje obraz, że trudno mieć o tę pustkę pretensje. 2. Linia pomostu (dolny lewy narożnik), współgrając z liniami prawego ramienia i przedramienia tworzą wrażenie ruchu, który za moment nastąpi. Bardzo miła ta niepewność oczekiwania. 3. Szkwały namalowały tyle ciemnych plam ile trzeba. Nic więcej. 4. Dłonie czekają na krople z mokrych włosów - ładnie zagrały, z dużą delikatnością. Bardzo miły w oglądaniu obraz. Gratulacje
Otwieram sobie pełny ekran. I patrzę. I widzę Wojowniczkę na chwile przed rozpoczęciem codziennej walki z życiem. Lub (jak kto woli) Kobietę przed długą podróżą, której według obyczajów ? usiąść przed drogą wypada. Dynamiczna poza, oczy wypatrują celu, a walczące dłonie schowane, ale w gotowości. Skomplikowana dolna połowa obrazu z gmatwaniną (harmonijną) linii oparcia, ramion, uda krawędzi łóżka. Dużo się dzieje w tej części obrazu, a uwagę przykuwa bluzka między ramieniem i oparciem oraz owal pośladka. Góra obrazu z wyrazistym profilem i spokojna falą długich włosów. Zastanawianie się nad tym dlaczego obraz wylądował w Ciemni jest zbędne. Wylądował i już. Ale czy musi tutaj pozostać? Nie musi. Jestem ostatni, który proponowałby jakiekolwiek korekty. Autor tak chciał. Jedyna uwaga dotyczy światła (zbyt agresywnego jak dla mnie) odbierającego plastykę dłoni, bluzki i istotnej części twarzy. Ale Kontra byłaby chyba dobrym miejscem ? co niniejszym proponuję.
W takiej tonacji smutku, towarzysząc Modelce, staram się nie brać poważnie lokalizacji zdjęcia. "Na mieście mówią", że ciemnia to tylko ciemnia, a nie koniec świata. Tylko co robi w ciemności dziewczyna tak spokojnie przyjmująca tę lokalizację. Jedno co mi przeszkadza (niewłaściwe słowo ale nie znajduje właściwszego) to te filmowo długie rękawiczki ozdobione piórkami. Ręce bez tych dodatków mogłyby stanowić dobry kontrast, tak do marszczeń sukienki jak i łączenia przestrzeni ściany i łóżka. Ślicznie wątła postać z powalającym spokojem spojrzeniem czeka. Zejść schodami w dół, w hałas, w codzienność? Czy zostać w swoim świecie. Zostań dziewczyno. Na dole tylko bałagan. Piękne to odwrócone "L" ciągnie wzrok do oczu. I tam można juz zostać do końca świata. Podoba mi się użyte światło. Tajemniczości dodałaby ciemniejsza ściana. Ale nie ma takiej potrzeby. Osobiście gratuluję zbudowanego nastroju. To uspokaja. Obiecywałem sobie, że nie będę wypowiadał się w tej formie, ale trudno milczeć wobec takiego obrazu. Proponuję Kontrę
Aż ciśnie się na usta pytanie: dlaczego ciemnia? Az ciśnie się na usta odpowiedź: odbiegające nieco od ogólnie przyjętego, fotoferyjnego standardu. I czy ten standard jest standardem? Czy kształtujące się "zasady" oceniania zdjęć są właściwe? Czy tylko standard może być akceptowalny? Czy już nikomu nie zależy na różnorodności? Na poszukiwaniu? Na zastanowieniu się dokąd zmierzamy? Czy zależy nam na pięknie jednakowych zdjęciach portretu? Patrzę na niby niepotrzebne spodnie. Niepotrzebne? A może Autorka miała chęć zderzyć pion pasków spodni z poziomem pasków bluzki? Dłonie niesforne? Ale naturalne. Nie szukają treści. Są tylko dłońmi. Twarz z plamami światła? A może to tylko ucieczka od retuszu, od nieskazitelności. Czasami popatrzmy o 15 sekund dłużej. Może to będzie czas gdy nasz automatyzm choć trochę się załamie. Uruchomi jedno: myślenie. Kontra
Autorze, jak się mawia: do trzech razy sztuka. Każda następna analiza pod Twoją pracą mogłaby wywołać podejrzenia pokrewieństwa :) Żart, oczywiście. Ale swoją drogą nie mam nic przeciw pokrewieństwu patrzenia na świat. I już poważniej. Wydawać się może, że obraz jest o latarni. Wydawać się może, że Autor poszukiwał sensu obrazu poszukując zamknięć kadru. Można tak na to spojrzeć. Ale spojrzeć można również bardziej analitycznie i poszukać sensu, który towarzyszył Autorowi. Mamy street, mamy moment, mamy interakcję. I mamy komórki do wynajęcia. Świat postaci dzieli się na przed i za latarnią. Przed i za światłem. Za światłem idziemy. Przed światłem stoimy pełni wahania. Mijamy kolejne możliwości ucieczki "w bok" . Ale ucieczka na nic. Wyjdziemy wyżej, a tam świat pełen krat. Bez szans. Dobry, prosty obraz. Pełen znaczeń. Wystarczy ich poszukać.
Co by nie mówić - to moja ulubiona formuła. Obraz bez bijącej w oczy wyrazistości treści, pozostawiający wielkości latyfundium pole do własnej wyobraźni i pisania opowieści. Trzej przyjaciele z boiska: skrzydłowy, bramkarz i łącznik, itd. itd. A przed nimi schody do pokonania. Jakie? Dowolne. Nie wiem czy "błąd" kompozycyjny, o którym pisze Wojtek i podkreśla to Autor jest błędem. W moim odbiorze to oparcie o prawą krawędź ma swój sens. Daje wrażenie niestabilności postaci. Mimo, że wszystko w tym obrazie jest niestabilne, to zachwianie prawej postaci jest ciekawe, tym bardziej, że po kształtach domniemywać można, że środkowa postać jest kobietą. Lubię takie przenikanie światła i tunelową atmosferę przechodzenia i przejścia. Mimo, że Autorowi zabrakło odrobinę wiary w wartość tego obrazu, ja jestem za Kontrą.
https://www.youtube.com/watch?v=jNrfHcPdQO4 "...Najważniejsze co się czuje, słuchaj zawsze głosu serca, hej" Jest coś wyjątkowo ciepłego, życzliwego w relacji postaci z odbicia. I naturalną koleją rzeczy zaśpiewał mi w głowie ten stary blues. Widzę, że Autorka miewa te same problemy co ja w tego typu zdjęciach: dopadająca cały obraz kolorowa pikseloza. Odbicia tak mają i już. Może to się nie podobać, można nad tym przechodzić do porządku. Usunąć się tego nie da. Próbowałem. Wiem. Pastelowa tonacja. Spokój. Cisza. Jednym słowem Kontra.
Są pory roku, są takie dni gdy cienie kładą się na chodnikach i rysują swoje opowieści. Są takie ulice, takie miejsca gdzie perspektywa obiektywu koślawiąc je, nadaje im innego wyglądu. Zastosowana ogniskowa narysowała nam takie duże "V" (cokolwiek to znaczy). Podoba mi się moment uchwycenia postaci, mimika. Tylne, ostre światło zostało gdzieś z tyłu. Tak. Idziemy w stronę cienia. Nastrój tego obrazu skłania mnie do zaproponowania Kontry.
I przeszło sobie zdjęcie. Bezrefleksyjnie. Bezkolizyjnie. Cicho. Małą ilością odsłon. A to Polska właśnie. Zakutana w chusty. Smutna. Szara. Dewocyjna. Poskładana z kwadracików, prostokącików. I krzyża. Z wizerunkiem częstochowskim. Te dwa szepczące skrycie cienie w oknie znakomite. Proponuje Kontrę.
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. " Tyle z Hymnu o miłości. Poszukiwanie niemego dźwięku jak poszukiwanie istoty ciszy. Rzeźba rozmodlona podkreślająca biblijne przesłanie. Wszystko do siebie pasuje. Wszystko opowiada o zadumie oczekiwania. O technice wypowiadać się nie wypada. Jest dopełnieniem treści. Gratuluję weny Autorowi.
Tak w ramach głosu w dyskusji, a bardziej jako materiał do przemyślenia w sprawie dyskusji o kategoriach i ocenianiu w ogóle, zachęcam gorąco do zapoznania się z fragmentem listu Sławomira Mrożka do Stanisława Lema z 29 czerwca 1966. Pozwalam sobie na umieszczenie tego tekstu w dziale analizy - zawsze jest szansa, że więcej kategoryzujących i oceniających to przeczyta: "Wybacz, ale nie będę teraz używał żadnych określeń "dobra", "zła". W ogóle i często wydają mi się takie sądy poniżej poziomu, na którym o coś istotniejszego chodzi. Pośród moich zmęczeń występuje też zmęczenie obowiązkowym w świecie szybkim wycenianiem dzieła, utworu, jak cielaka na targu. Wbijają nam też ten męczący obowiązek do głowy krytycy, którzy inaczej nie mogą, bo to jest ich racja bytu. Ogół krytyków, ich masa, bo przecież niektórych cenię. Ale czuję, że niewłaściwie się wyrażam. Chodzi mi raczej o tę ogólną atmosferę taksowania i natychmiastowego tym załatwiania sobie sprawy, i niechania jej z czystym sumieniem, skategoryzowania, i jazda dalej. Po to się męczy pisarz, żeby wyjść poza kategorie, w walce z kategoriami ukazać to jakieś powietrze, które one wypychają, jak masa statku wypycha wodę, żeby jak najszybciej wepchano go w kategorie, i to przeważnie podlejsze niż te, od których zaczął? Jakby ktoś trudził się, aby przetoczyć nieruchawy kamień w inne miejsce, żeby potem ten kamień toczyli z powrotem i tym większą chwałę czerpali, im dokładniej im się uda ten kamień w to samo miejsce odtoczyć. Jeżeli utwór ma być przeżyciem, to czy przeżycia sobie klasyfikujemy jako słuszne czy niesłuszne, dobre czy złe, jak dobry może być garnitur wełniany czy samochód? Czy przeżycie, jakie mnie spotyka, kiedy goni mnie zły pies, jest "lepsze czy gorsze" od przeżycia, jakie budzi we mnie widok pól ośnieżonych albo choroba bliskiej osoby? Doprawdy, może i trochę jest racji w teorii przypisującej powstanie krytyki rozwojowi kapitalizmu, czyli także handlu i reklamy. Ustalić wartość po to, żeby wiedzieć, jak sprzedać i jak kupić, taka jest prawda, a potem tylko się to rozwinęło w jakieś mity. Jestem tej książki czytelnikiem, czyli współautorem tego dziwnego tworu, jakim jest książka napisana - przeczytana. Nie tyle więc powinienem mówić, niewyłącznie, o Tobie - Autorze, ile, w połowie przynajmniej, o mnie czytelniku, i aż dziw, że krytycy tak uczciwie nie postępują, nie przyznają się jakoś do tego, że są także czytelnikami, czyli współodpowiedzialnymi za to, co przeczytali, tylko przypisują sobie obiektywność jakąś boską i jej usta najwyższe."
Czas funkcjonowania galerii KONTRA praktycznie skończył się wiosną tego roku i poszukiwania zdjęć, które można przesunąć z Ciemni skończyły się także. Przy trzech, czterech głosach nie ma szans. I cicho jak we frontowym okopie. Usiądźcie, czekajcie, pukajcie, a będzie Wam otworzone. Może i tak. Podziały obrazu liniami poziomymi i pionowymi uspokajają. Ale krzywizny robią swoje: https://www.youtube.com/watch?v=cJpB_AEZf6U. Zaskakująca jest ta odwrotność sytuacji; ktoś puka, a bohater/ka obrazu nawet nie spogląda na klamkę. Uległem urokowi tego obrazu. Proponuje Kontrę - chociaz zakładam, że bezskutecznie. Ale obraz wart tego.