2020-08-29 16:44:57
Taka nasza mała apokalipsa. Bałagan na prawo, bałagan na lewo, a środkiem pogłębiająca się nicość. I co z tego, że oba brzegi starają się "trzymać kupy", walczyć o swoje istnienie, gdy rów nieubłaganie pogłębia się.
W BW wiele ze szczegółów mogłoby zaniknąć. Zatarłaby się beztroska lasku, zniknąłby błękit.
Ciekawy i inspirujący obraz.
Kontra
2020-08-21 19:48:43
Margh zaczarowałaś tytułem los tego zdjęcia. I bęc. Spadło tam gdzie spaść nie powinno. Na szczęście ja się nie znam i wolno mi takie bezeceństwa opowiadać.
1. Ciekawe "wymieszanie" zimnych i ciepłych barw.
2. Ładnie ta ławica buduje diagonalną kompozycję.
3. Ramka trochę mi burzy patrzenie na obraz. Ale przecież do czegoś przyczepić się trzeba.
4. Bardzo martwa i chłodna natura.
5. Kontrastu i nasycenia barw tyle ile sam bym zrobił.
To tak technicznie.
1. Drugi szereg nigdy nie jest słyszany, a pierwszy ma wszystko w ogonie.
Proponuję zdjęcie do Kontry.
Pozdrawiam :)
2020-07-26 15:40:00
Zjawisko było, jest i będzie. Z pewnością. Patrzę na to zdjęcie z dużą przyjemnością i zastanawiam się jakie były powody głosu na "Nie" (nie mojego - gwoli jasności). I przychodzi mi do głowy tylko jeden powód: a, tak se pierdzielnę, bo lubię, bo nikt mi nic nie zrobi, a może będzie jakaś draka? Ale i tak mam to w d.... Piwo mi się chłodzi, a karkóweczka dochodzi na grilu.
Pomysłowe, zaznaczone piony i poziomy oklejone ramką. Tonacja sympatyczna niezwykle.
I jak dobrze, że te dorosłe dłonie zeszły na właściwą wysokość. Nie trzeba się mordować z wyciąganiem ręki do góry.
2020-04-30 08:49:20
Fotoferio, Fotoferio Ty już wiesz jak poruszyć resztki ambicji. Gwoli sprostowania/wyjaśnienia: ani krytykiem sztuki, ani doświadczonym się nie czuję i czuć nie będę.
1. Mam utrudnione zadanie ponieważ rozpoznaję Autorkę.
2. Mam utrudnione zadanie ponieważ Autorka pracę okrasiła tytułem - coś co próbuje kierować moim postrzeganiem - coś co próbuje mnie ubezwłasnowolnić.
Ad rem.
Obraz prezentuje Modelkę w stroju służącym powszechnie do kąpieli, ale niekoniecznie. W wyschniętym morzu traw próbuje ukryć się znane nam stworzenie przed dokuczliwością fotografowania.
Jestem świeżo po lekturze biografii Tadeusza Kantora i Marii Jaremy, postaci związanych swoją działalnością artystyczną. I ten obraz pojawił się w tym czasie. Treści biografii nie będę opowiadał - każdy może zrobić to sam. Nie mniej, wywarły na mnie duże wrażenie. To tak tytułem sposobu patrzenia na ten obraz.
Jeszcze jedna uwaga: jestem ostatnim, który chciałby cokolwiek w tym obrazie poprawiać. Autorka doskonale wie co robi, wie co chce nam pokazać.
Technicznie. Szeroki kadr z centralną postacią. Duża , pusta przestrzeń po prawej. Lewą stronę zamyka zarys stworzenia, załamujący odrobinę napięcie między rękami Modelki, a cieniem trawy nad głową psa. Wielkość kontrastu buduje nastrój, a dobrana ostrość/jej głębia utrzymuje to wrażenie. Symetryczność postaci tworzy jednocześnie symetryczność ujęcia. Pokazanie końca ogona psa w mocnym punkcie determinuje funkcję/czynność, która ma być dokonana. Skok. Prawa strona wydawać się może nieważna, ale ważna jest. Bardziej do budowania treści/nastroju.
Artystycznie. Autorka buduje narrację odnoszącą się do aktualiów - poprzez tytuł. Ok. Kto bogatemu zabroni. Pomijam tytuł. I nie przez lekceważenie woli Autorki. Mam przed sobą obraz i on ma we mnie wywołać wrażenia, emocje, inspiracje. Po lekturze tytułu będę szukał elementów wiążących obraz z tytułem, będę patrzył oczami Autorki. Ale nie po to mam własne oczy. Patrząc oczami Autorki będę drążył Jej wnętrze, Jej emocje. A ja chcę wywołać siebie.
Skok w nieznane bywa mrożący. Ale i do tego można się przygotować (strój, czepek). Skoro przygotowaliśmy się do tego, a swoją wolą zaraziliśmy nawet Przyjaciela (który z nonszalancją pokazuje nam właściwy kierunek ogonem) - skaczmy. Zostawmy to bure badziewie próbuje zatrzymać nas, oplatające nogi.
I tylko tyle. Wydawać się może, że patrzymy na spokojny, głęboko stonowany obraz. A tam podejmowana jest może najważniejsza decyzja.
Jak zwykle gratuluję Autorce smaku i ciszy. Jak zwykle serdecznie pozdrawiam.
2020-04-17 14:54:19
Szlag mnie za chwilę trafi. Miałem być cicho. I będę, ale nie teraz. Może kiedyś będzie mi dane to szczęście i i osobiście poznam Autora. I pierwszą rzeczą, którą zrobimy to będzie założenie TWA. Niedobrze mi się robi gdy widzę to hasło.
Ad rem. Kiedyś zdarzyło mi się popełnić analizę na temat, tzn. dlaczego zdjęcie jest "dobre" - teraz drugi raz - może więcej nie będzie takiej potrzeby.
Jak część Użytkowników wie, nie jestem specjalistą od krajobrazu, pejzażu ani od innych ważnych kategorii fotograficznych. Może też będzie to głos mniej słyszalny, ale dotyczący bardziej odbioru obrazu, a mniej specyfiki jego wykonania. Obraz publikujemy dla widza, nie dla specjalisty danej kategorii.
Za górami, za lasami utarła się podstawa fotografii krajobrazowej - wykonanie ujęcia w określonych porach dnia. Ok. Kopał się z koniem nie będę. Tak ma być i już. Trochę inaczej ma to się do malarstwa gdzie nadmiar światła problemem nie jest. Tu matryca wytrzymuje wszystko. Nawet przepały. Dla niewtajemniczonych - to był żart.
Gdybym gąski pasał lub pastuszkiem był, miałbym do czynienia z przedświtowym pejzażem lub pejzażem zmroku. Niestety, ani gąsek nie pasam, ani pastuszkiem nie jestem i moje codzienne wrażenia musi wywoływać krajobraz w pełnym świetle. Pozbawiony często mgiełek, zanikających cieni, a wypełniony ostrym światłem, aż do mrużenia oczu. I to jest to co widzę każdego dnia. A dusza ucieka do tego czego nie widzę. Bo nie wstaję o świcie, nie szwendam się przed zmrokiem. Taka tęsknota.
Dla mnie jako widza w tego rodzaju fotografii liczą się wrażenia, własne emocje. Albo obraz je wywołuje, albo nie. Ten wywołuje burzę.
Brak formy, tematu? A cóż to takiego w pejzażu jest? Kto jest w stanie to zdefiniować? Używam z uporem maniaka określenia "pejzaż" mimo użytej przez Autora kategorii "krajobraz". Z premedytacją. Nie obchodzą mnie czynniki określające daną kategorię, ale efekt. Tyle jest "malarstwa" w tym krajobrazie, że musi być pejzażem.
Magiczność tego obrazu to przenikanie cypla w mgłę. Resztki rzeczywistości przechodzące w sen.
Jaka kompozycja, taki efekt. Jeżeli oniryczność była celem, to 10/10.
Technicznie? Nic nie powiem. Mam nadzieję, że gdy już założymy z Autorem to TWA - to uszczknę coś z Jego doświadczeń dla potrzeb własnych.
2020-04-01 20:55:35
Z taką pewną nieśmiałością sięgam po pióro (klawiaturę). Omiatanie słowem tego co widzę wymaga wspięcia się na wyżyny dla mnie nieosiągalne. I wybacz Aniu jeżeli choćby jednym przecinkiem naruszę powłokę artyzmu (bo jak inaczej można tę zielonkawą fakturę określić) uszczknę zwartości i immanentności obrazu.
W sferze technicznej: konsystencja mazi wzorcowa, bez grudek, paprochów. Położona z minimalną zawartością ISO. Przysłona na oczach dobrana wzorcowo. Kadr centralny z lekkim przesunięciem w kierunku serca (mojego). Poducha znakomicie skomponowana z tłem. Bosko. Opaska lekko odbiegająca tonacją od mazi właściwej. Kompozycja zwarto rozwarta.
W sferze artystycznej: Usta zamknięte (zalepione) krzyczą. Oczy zamknięte (zalepione) patrzą. Nos (niezalepiony) filtruje skażone powietrze. Jak schować się przed rzeczywistością, gdzie ukryć się przed wszędobylskim wirusem? W tę maź artystyczną, w tę pozę poziomą, w ten kosmetyczny orgazm. I zostać tam. Aż do lata.
Z tym prima aprilisowym przesłaniem pragnę skierować tę zieloność do Kontry
2020-03-21 18:54:41
Zdaję sobie sprawę, że może to już trącić nudą. Kolejna analiza pod zdjęciem tego Autora. Odczucia nudy biorę na klatę.
Kolejna wartościowa (w moim odczuciu) praca Autora ląduje w Ciemni. Już dawno przestałem mieć "pretensje" do publiczności. I z uporem godnym lepszej sprawy drążę temat potrzeby edukacji tejże Publiczności - szczególnie tej ochoczo wciskającej "nie publikuj" pod każdym mniej oczywistym obrazem.
Domyślam się, że Autor szczególnej wagi nie przywiązuje do tego gdzie jego obraz ląduje. I nie dla Niego to piszę. On wie.
Technicznie: jak zwykle zgrabne B&W, z kontrastem w odpowiedniej wartości. Kadr w moim odczuciu odpowiednio dzielący obraz w poziomie na "wybieg" oraz zwierzyniec. Pionowość krat daje odpowiednie wrażenie mroczności. Kompozycja zmusza nas do zaglądania w gardziel czarnego kociska (z którym w innych okolicznościach nie chciałbym się spotkać).
Artystycznie: Jesteśmy, czekamy, wejdź. Jeżeli będziesz (gościu) wystarczająco szybki - dobiegniesz do drzwi. I jak napisał @indywidualista w komentarzu: "element ludzki" podniósłby ciśnienie oglądającym. Bez względu na kichanie. Ale brak tegoż stanowi o nieoczywistości, o której wspominałem powyżej. I niech tak zostanie.
Była "Umarła klasa" niech będzie "Umarłe ZOO".
Z pozdrowieniami dla Autora i propozycją do Kontry.
2020-03-08 09:14:12
Bardzo proszę.
Autorko, to że jesteś na początku fotograficznej drogi, to jest Twoja sprawa. Publikujesz obraz na portalu fotograficznym i obraz jest oceniany (i czasami komentowany) bez względu na poziom zaangażowania autorów w fotografię. Od nauki, prób, zdobywania doświadczeń jest taka znakomita możliwość korzystania z warsztatów on line.
Nie mam zamiaru wyzłośliwiać się. Ale Twój wpis dotyczący oceny srebrną gwiazdką nie tyle mnie rozbawił co potwierdził, że kolejny Autor rozpoczynający swoją przygodę z Fotoferią niezbyt wnikliwie zapoznał się z zasadami oceniania i kategoryzowania zdjęć.
Kategoria: kategoria street ma swoje prawa i wymagania. W mojej ocenie zdjęcie zostało zaliczone do tej kategorii wyłącznie z uwagi na wykonanie tegoż na ulicy. A przecież nie o to chodzi. Dawno, dawno temu byłem ortodoksyjnym zwolennikiem "decydującego momentu", a to jest istotą fotografii street. Oglądałem dokładnie obraz i nic co mogłoby zawrzeć się w określeniu "decydujący moment" w tym obrazie nie występuje.
Technicznie: nie jest moją rolą pokazywanie jak powinien wyglądać kadr (właściwy w moim odczuciu). Oceniamy skończony według Autora obraz. Zaprezentowany kadr ma właściwości " spadania" w lewo. Ani kompozycja, ani tematyka nie uzasadniają takiego pokazywania rzeczywistości. B&W szarawe. Więcej kontrastu podkreśliłoby scenki za oknem. Ostrość ulokowała się na koszuli, która zajmuje 25% kadru. I w ten sposób mamy zdjęcie o koszuli ze scenkami rodzajowymi w tle. Kompozycja kieruje nas na scenkę rowerową. Ale już pokazanie samej scenki "na blado" wymaga nieuzasadnionej koncentracji i głębszego śledztwa z zakresu "co poeta miał na myśli". Sposób prezentacji podaje nam natomiast jako główny motyw spojrzenie kierowcy. I w tym miejscu pojawiają się zalążki "decydującego momentu". Ale na tym koniec.
Artystycznie: zwykle nie mam problemu z napisaniem sobie historii prezentowanej przez obraz - tutaj mam. Moment, o którym wspomniałem, to za mało. Scenka typowa dla prezentowanej szerokości geograficznej i jej egzotyka najprawdopodobniej przesądziła o miejscu gdzie zdjęcie się znajduje.
A ilość złotych gwiazd odbieram jako zachętę do dalszych portalowych zmagań. W mojej ocenie ilość złota nie odpowiada temu co oceniano.
Powodzenia w portalowych i fotograficznych zmaganiach.
2020-03-05 20:56:56
Los zdjęcia wydaje się przesądzony. A szkoda.
Może z racji własnego wieku, a może tez i z innych (poza fotograficznych) powodów, darzę zdjęcie dużą sympatią. Stąd też mój wcześniejszy głos na tak.
Technicznie: nic nie zmieniałbym w kadrowaniu (w końcu to nie moje zdjęcie). Ta ilość, wydawałoby się zbędnej trawy, ma swoje uzasadnienie. Kontrastu w sam raz. Postać, wraz ze swoim przyjacielem w naturalny sposób koncentruje wzrok. Światło, jak na porę dnia, trudne do artystycznego malowania.
Artystycznie: zwykle (i w tym przypadku) jestem przeciwnikiem tytułów. Obraz , to obraz. Jest samotność, jest atmosfera opuszczenia i zapuszczenia. Smutne, ale miło budujące nastrój.
Kontrę wcisnę z przyjemnością.
2020-02-12 14:17:05
Policja już dzwoni
Że pani Go goni
Że oczy zasnute ma mgłą
Że myśli, że czuje
I gdzie się wykluje
Szał zmysłów, lecz gdzie one są
Wysoko czy nisko
Daleko czy blisko
Gdzie palce kierować, aż wre
Czy z boku, czy z tyłu
Pokieruj mnie, miłuj
Az wspólnie znajdziemy "punkt G"
Taka mała fraszeczka. Obawiałem się, że tak kierować się będą losy tego zdjęcia. Zdjęcia z humorem, z pomysłem, z kontrastem myśli i kolorów.
Na wszelki wypadek już wciskam Kontrę, chociaż nie mam nic przeciwko (a wręcz przeciwnie) lokalizacji tegoż w GN.
2020-02-04 21:13:31
Tak sobie siedzę. I tak sobie patrzę. Przed chwilą poprosiłem Moderatora o usunięcie swojego zdjęcia z Inferii. Przez chwile naszła mnie smutna refleksja - znowu nadchodzi czas na dłuższy urlop. Mam też nadzieję, że jakiekolwiek zdjęcie nie sprowokuje mnie do popełnienia tego czegoś w charakterze analizy. Tyle prywaty.
Czy dziwić się należy, że to zdjęcie jest w Ciemni? A po co. Czy zastanawiać się nad czymś mniej oczywistym? A po co. Czy jechać po najłagodniejszej drodze intelektualnego wysiłku? A jakże - głowa przynajmniej nie boli.
I nie opowiadajcie głupot o cięciach i tym podobnych bzdurach.
Ponieważ wysiłki Administracji w zakresie edukacji oceniających i komentujących już dawno przeszły do swoistej "ciemni", bez przyjemności podam podstawowe recepty dla "krytyków". Za "BOZNAŃSKA Non finito":
" Przy oglądaniu obrazów należy mieć zawsze minę krytycznie uśmiechniętą. Dobre wrażenie robi też szybkie przybliżanie się i oddalanie od obrazu. Uwagi można czynić następujące:
- Rysunek nieszczególny; ale koloryt - !
- Koloryt mierny; ale rysunek - !
- Istna symfonia barwna!
- Zła perspektywa!
- Oprawa zabija obraz!
- (Ironicznie): Nowa sztuka!
- (Z nabożeństwem): Nowa sztuka!
- (Z namaszczeniem): Sztuka!!!
Uwaga: Ten ostatni okrzyk można zawsze i wszędzie wydawać, zwłaszcza gdy się jest w towarzystwie damskiem."
To przewodnik z 1903 roku. Nie będę tego odnosił do treści 95% komentarzy stosowanych na portalu.
I tym mało optymistycznym akcentem - do napisania się z Państwem.
A zdjęcie do Kontry proponuję. Ta zawartość spojrzenia jest godna każdej galerii.
2020-01-16 21:05:25
Kilka godzin temu skończyłem czytać biografię Olgi Boznańskiej. Napisano sporo o odbiorze sztuki. Jak się kolejny już raz okazało, reakcje ludzi na sztukę są niezmienne; najłatwiejszy odbiór sprowadza się do dwóch tez: albo oceniany obraz mieści się w uznanym (utartym) schemacie, albo autor jest przez publiczność lubiany. Napisano to ponad 100 lat temu.
I co? I jajco. Ciągle ta sama śpiewka. Dlaczego nie potrafimy oceniać stosując inne niż wymienione wyżej kategorie.
Byłem i jestem za publikacją.
2020-01-11 19:10:24
Nowoorleański pogrzeb - pogrzeb (ustawiczny) odrobiny chęci postrzegania inaczej, obok, głębiej, dalej, w poprzek. Kolejny raz coś innego niż to czego interpretować nie trzeba; bo widać; bo myślenie ma weekend.
Podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić. Może i można. A może trzeba dzwonić, dzwonić i dzwonić aż ktoś będzie miał ten dzwonek usłyszeć. Bo go słychać. Tylko udajemy, że nie dzwoni dla nas. Na nas.
Nie mam ambicji stać się interpretatorem praz Autora, bo ani taka siła, ani umiejętności.
Pierwsze skojarzenie gdy zobaczyłem ten obrazek, to absurdalny dla naszej "kultury pogrzebowej", to Nowy Orlean z orkiestrami pogrzebowymi, z tą smutną radością.
Sam obraz niesie sobą radość. Muzykę.
Proponuję do Kontry
2019-12-16 20:47:47
Jestem wdzięczny Autorowi za choćby jedno zjawisko: przyzwyczaił mnie do śledzenia swoich prac we wszystkich ich elementach, z widocznymi napisami włącznie. Wszystko ma sens. Wszystko może być ze sobą powiązane.
Sam świadomie zrezygnowałem z uprawiania tej kategorii z jednego podstawowego powodu: nie potrafiłem wygenerować (z otaczającej rzeczywistości) sceny, gdzie co najmniej trzy elementy wchodzą z sobą w interakcję. Gratuluję i zazdroszczę tej spostrzegawczości.
Nie będę tych wzajemnych relacji wskazywał; niech to pozostanie zabawą w spostrzegawczość (wzorem wcześniej ogłoszonego konkursu) dla zainteresowanych.
Wszystko mi w tym obrazie odpowiadało i odpowiada. Opowiadało i opowiada.
Z przyjemnością polecam do Kontry.
2019-12-12 08:33:08
Wielu "rozmazanych ludzików" wędruje przez świat. Wielu rozmazanych ludzików wędruje przez portale. I dobrze. Ten świat byłby nudniejszy i smutniejszy, gdybyśmy widzieli wszystko z odpowiednią ostrością, podane na tacy. A najlepiej z komentarzem "co Autor miał na myśli".
Osobiście bliżsi są mi rozmazani ludzie, ludziki, niż zdjęcia od pierwszej komunii wykonane Druhem. Nic do nich nie mam - wolność publikacji. Ale też nie pozwalam sobie na docinki typu: "kolejny rozmazany ludzik". Trochę szacunku dla pracy Mistrzowie.
"Idę ja sobie przez świat
nikomu wadzące chłopie
Tu uszczknę ziółko tam zerwę kwiat
Lecz muszkom krzywdy nie zrobię"
Jak śpiewał Bohdan Smoleń.
Nie będę pisał na temat zdjęcia - obroni się samo.
Domyślam się intencji Autora w sprawie tytułu. Ta "analiza" mam nadzieje jest jego przedłużeniem.
Apel: Mistrzowie fotografii konkretnej, jeżeli nie chcecie zrozumieć (bo nie podejrzewam, że nie potraficie) potrzeby pokazywania "rozmazanych ludzików" - olejcie te zdjęcia, pomińcie je w ocenie, głosujcie przeciw publikacji, ale nie wypisujcie głupot.
Przepraszam Autora za lokalizację tego apelu.
2019-11-04 14:37:41
Autorko, Autorko, i jak pozostawić ten obraz bez słowa. "Vita" bardziej wyczerpał dyskusję niż ją otworzył, ale trochę własnych emocji zostawię.
Gdy czekam na coś, co wiem, że się wydarzy.
Gdy czekam na kogoś i wiem kto przyjdzie.
Nie muszę chować się w sobie, nie muszę studzić niepokoju. Spokój jest we mnie. Spokój jest wokół mnie.
Zwykle używane przez Autorkę naturalne rekwizyty (drzwi, okno, stół) zniknęły. Nie są potrzebne. Opowieść pisze spojrzenie, poza, uchylone usta.
O krzyżujących się liniach pisać do tak szacownego grona Użytkowników nie wypada. To samo dotyczy innych walorów, np.światła.
2019-11-04 08:27:41
Szanowny @bakuloku,
Jestem jedną z osób, które napisanej przez Ciebie analizy nie poleciły. I już spieszę wyjaśnić z jakich powodów:
1) nie wnikam w motywy jej napisania, bo stwierdzenie: "pozostanie na FF jako przykład jak nie należy robić zdjęć z kategorii krajobrazu" jest z gatunku tych poniżej pasa. Chciałeś dokuczyć Autorowi? Chciałeś rozpocząć wątek edukacyjny? Poprowadź warsztaty w odwrotnej kategorii: jak należy to robić.
2) wątek z komentarza: "Z ciekawości zapytam też autora co nam chciał pokazać bo jakiś zamiar miał wystawiając tą pracę. Proszę nie odbierać tego jako jakąś złośliwość, jestem rządny wiedzy i dlatego to jest tylko ciekawość."
Tutaj dochodzimy do sedna "problemu" - co poeta miał na myśli.
Po kilku latach przerwy wróciłem do lektury Amosa Oza. W "Opowieści o miłości i mroku napisał, m.in.:
"Kiepski czytelnik przychodzi i domaga się, bym napisaną przez siebie książkę obdarł mu ze skórki. Przychodzi do mnie z żądaniem, bym dla niego swoje winne grona własnoręcznie wyrzucił do śmieci, a jemu podał same pestki.
...
Dokąd dotarł? Z powrotem do starego, wytartego i banalnego schematu, do steku drętwych komunałów, które on, kiepski czytelnik, jak wszyscy, od dawna już zna i dlatego wśród nich, i tylko wśród nich, jest mu wygodnie; przecież, jak się okazuje, postaci występujące w książce to na pewno sam autor albo jego sąsiedzi, nie są oni znowu tacy święci, w gruncie rzeczy unurzani są w brudzie jak wszyscy. Po odarciu ze skóry aż po gołe kości zawsze okazuje się, że "wszyscy są tacy sami". I właśnie tego kiepski czytelnik szuka zachłannie (i znajduje to) w każdej książce".
Co prawda powyższe cytaty dotyczą literatury, ale uważam, że można odnosić je szerzej.
Jak głosowałem na to zdjęcie - nie wiem. Nie ma to znaczenia. Tak jak jak nie ma znaczenia "co poeta miał na myśli". Istotna jest relacja pomiędzy dziełem a odbiorcą. To tam mogą powstawać emocje. I tylko tam.
2019-10-27 13:55:47
Przymknięte oczy widzą myśli spadające z brzegu stołu. Lecą wolno, do podłogi. I bez trzasku, bez hałasu, rozpływają się jak kręgi na powierzchni wody.
Stół pod oknem, w kuchni, zniósł wiele łokci w niego wbitych, podtrzymujących zmęczoną od wypatrywania oknem głowę.
Pięknie zbudowałaś tę zadumę (bo nie smutek przecież). Refleksy na stole, łuk postaci wysyłających nas do okna. I nawet ten drobny fragmencik szuflady takie mi ciepełko sprawił.
Gratuluję.
2019-10-18 20:54:54
Początkowa, zwykła pyskówka (wbrew pozorom) stała się ciekawą i inspirującą rozmową. Do czego mnie ona zainspirowała:
Zakładam (mniej lub bardziej) teoretycznie, że jesteśmy twórcami. Twórcami z większymi lub mniejszymi możliwościami warsztatowymi.
Zakładam, że wykonanie "dzieła" jest aktem twórczym. Ale to tylko lub aż akt.
Żeby do tego aktu doszło nie jest istotne ile jego popełnienie trwa. Czy to będzie minuta czy dwie godziny. I nie czas jego wykonania świadczy o inspiracjach, emocjach. Nie czas jego wykonywania świadczy o wartości.
Ten rzeczywisty czas przygotowania, który jest pracą początkową, to czas lektury literatury pięknej, czas słuchania muzyki, czas poświęcony literaturze fachowej z zakresu sztuki, czas poświęcony na naukę narzędzia tworzenia.
Wracając na chwilę do kwestii wartości: znane jest powszechnie określenie, że tyle jest coś warte ile ktoś ma ochotę za to coś zapłacić. Taka brutalna, rynkowa prawda.
Szczęście ma ten "twórca", którego akt znajdzie uznanie, rynkowe, wirtualne. Dowolne. Wykonujemy dzieło albo dla siebie (i w zaciszu domowym upaja nas ono swoją wartością, wartością tylko dla nas), ale głównie dla innych. I tak szukamy akceptacji dla własnej wrażliwości.
Wątek można rozwijać i rozwijać. Ale nie w tym rzecz. Jest takie piękne słowo "szacunek". Szanujmy się.
2019-10-16 16:39:13
Bardzo ciekawa formuła. Ożywienie martwej natury lub jeszcze inaczej: co mogą powiedzieć nam, o nas, sprzęty używane codziennie, obok których przechodzimy beznamiętnie. Które stanowią tło dla naszego dnia.
Takie nasze podstawowe wyposażenie, którego trzymamy się kurczowo, bo nie możemy się z nimi rozstać, bo są pomocne.
Lewe zdjęcie obrazuje wyłącznie przedmiot narracji. Martwa natura z krzesłem.
Ale w prawym przedmiot narracji staje się podmiotem. Pan Wojtek Wojda stanowi (w moim rozumieniu) bardziej tło dla opowiadającego historie krzesła niż jest narratorem.
Brawo Autorze za taką opowieść.
Taka nasza mała apokalipsa. Bałagan na prawo, bałagan na lewo, a środkiem pogłębiająca się nicość. I co z tego, że oba brzegi starają się "trzymać kupy", walczyć o swoje istnienie, gdy rów nieubłaganie pogłębia się. W BW wiele ze szczegółów mogłoby zaniknąć. Zatarłaby się beztroska lasku, zniknąłby błękit. Ciekawy i inspirujący obraz. Kontra
Margh zaczarowałaś tytułem los tego zdjęcia. I bęc. Spadło tam gdzie spaść nie powinno. Na szczęście ja się nie znam i wolno mi takie bezeceństwa opowiadać. 1. Ciekawe "wymieszanie" zimnych i ciepłych barw. 2. Ładnie ta ławica buduje diagonalną kompozycję. 3. Ramka trochę mi burzy patrzenie na obraz. Ale przecież do czegoś przyczepić się trzeba. 4. Bardzo martwa i chłodna natura. 5. Kontrastu i nasycenia barw tyle ile sam bym zrobił. To tak technicznie. 1. Drugi szereg nigdy nie jest słyszany, a pierwszy ma wszystko w ogonie. Proponuję zdjęcie do Kontry. Pozdrawiam :)
Zjawisko było, jest i będzie. Z pewnością. Patrzę na to zdjęcie z dużą przyjemnością i zastanawiam się jakie były powody głosu na "Nie" (nie mojego - gwoli jasności). I przychodzi mi do głowy tylko jeden powód: a, tak se pierdzielnę, bo lubię, bo nikt mi nic nie zrobi, a może będzie jakaś draka? Ale i tak mam to w d.... Piwo mi się chłodzi, a karkóweczka dochodzi na grilu. Pomysłowe, zaznaczone piony i poziomy oklejone ramką. Tonacja sympatyczna niezwykle. I jak dobrze, że te dorosłe dłonie zeszły na właściwą wysokość. Nie trzeba się mordować z wyciąganiem ręki do góry.
Fotoferio, Fotoferio Ty już wiesz jak poruszyć resztki ambicji. Gwoli sprostowania/wyjaśnienia: ani krytykiem sztuki, ani doświadczonym się nie czuję i czuć nie będę. 1. Mam utrudnione zadanie ponieważ rozpoznaję Autorkę. 2. Mam utrudnione zadanie ponieważ Autorka pracę okrasiła tytułem - coś co próbuje kierować moim postrzeganiem - coś co próbuje mnie ubezwłasnowolnić. Ad rem. Obraz prezentuje Modelkę w stroju służącym powszechnie do kąpieli, ale niekoniecznie. W wyschniętym morzu traw próbuje ukryć się znane nam stworzenie przed dokuczliwością fotografowania. Jestem świeżo po lekturze biografii Tadeusza Kantora i Marii Jaremy, postaci związanych swoją działalnością artystyczną. I ten obraz pojawił się w tym czasie. Treści biografii nie będę opowiadał - każdy może zrobić to sam. Nie mniej, wywarły na mnie duże wrażenie. To tak tytułem sposobu patrzenia na ten obraz. Jeszcze jedna uwaga: jestem ostatnim, który chciałby cokolwiek w tym obrazie poprawiać. Autorka doskonale wie co robi, wie co chce nam pokazać. Technicznie. Szeroki kadr z centralną postacią. Duża , pusta przestrzeń po prawej. Lewą stronę zamyka zarys stworzenia, załamujący odrobinę napięcie między rękami Modelki, a cieniem trawy nad głową psa. Wielkość kontrastu buduje nastrój, a dobrana ostrość/jej głębia utrzymuje to wrażenie. Symetryczność postaci tworzy jednocześnie symetryczność ujęcia. Pokazanie końca ogona psa w mocnym punkcie determinuje funkcję/czynność, która ma być dokonana. Skok. Prawa strona wydawać się może nieważna, ale ważna jest. Bardziej do budowania treści/nastroju. Artystycznie. Autorka buduje narrację odnoszącą się do aktualiów - poprzez tytuł. Ok. Kto bogatemu zabroni. Pomijam tytuł. I nie przez lekceważenie woli Autorki. Mam przed sobą obraz i on ma we mnie wywołać wrażenia, emocje, inspiracje. Po lekturze tytułu będę szukał elementów wiążących obraz z tytułem, będę patrzył oczami Autorki. Ale nie po to mam własne oczy. Patrząc oczami Autorki będę drążył Jej wnętrze, Jej emocje. A ja chcę wywołać siebie. Skok w nieznane bywa mrożący. Ale i do tego można się przygotować (strój, czepek). Skoro przygotowaliśmy się do tego, a swoją wolą zaraziliśmy nawet Przyjaciela (który z nonszalancją pokazuje nam właściwy kierunek ogonem) - skaczmy. Zostawmy to bure badziewie próbuje zatrzymać nas, oplatające nogi. I tylko tyle. Wydawać się może, że patrzymy na spokojny, głęboko stonowany obraz. A tam podejmowana jest może najważniejsza decyzja. Jak zwykle gratuluję Autorce smaku i ciszy. Jak zwykle serdecznie pozdrawiam.
Szlag mnie za chwilę trafi. Miałem być cicho. I będę, ale nie teraz. Może kiedyś będzie mi dane to szczęście i i osobiście poznam Autora. I pierwszą rzeczą, którą zrobimy to będzie założenie TWA. Niedobrze mi się robi gdy widzę to hasło. Ad rem. Kiedyś zdarzyło mi się popełnić analizę na temat, tzn. dlaczego zdjęcie jest "dobre" - teraz drugi raz - może więcej nie będzie takiej potrzeby. Jak część Użytkowników wie, nie jestem specjalistą od krajobrazu, pejzażu ani od innych ważnych kategorii fotograficznych. Może też będzie to głos mniej słyszalny, ale dotyczący bardziej odbioru obrazu, a mniej specyfiki jego wykonania. Obraz publikujemy dla widza, nie dla specjalisty danej kategorii. Za górami, za lasami utarła się podstawa fotografii krajobrazowej - wykonanie ujęcia w określonych porach dnia. Ok. Kopał się z koniem nie będę. Tak ma być i już. Trochę inaczej ma to się do malarstwa gdzie nadmiar światła problemem nie jest. Tu matryca wytrzymuje wszystko. Nawet przepały. Dla niewtajemniczonych - to był żart. Gdybym gąski pasał lub pastuszkiem był, miałbym do czynienia z przedświtowym pejzażem lub pejzażem zmroku. Niestety, ani gąsek nie pasam, ani pastuszkiem nie jestem i moje codzienne wrażenia musi wywoływać krajobraz w pełnym świetle. Pozbawiony często mgiełek, zanikających cieni, a wypełniony ostrym światłem, aż do mrużenia oczu. I to jest to co widzę każdego dnia. A dusza ucieka do tego czego nie widzę. Bo nie wstaję o świcie, nie szwendam się przed zmrokiem. Taka tęsknota. Dla mnie jako widza w tego rodzaju fotografii liczą się wrażenia, własne emocje. Albo obraz je wywołuje, albo nie. Ten wywołuje burzę. Brak formy, tematu? A cóż to takiego w pejzażu jest? Kto jest w stanie to zdefiniować? Używam z uporem maniaka określenia "pejzaż" mimo użytej przez Autora kategorii "krajobraz". Z premedytacją. Nie obchodzą mnie czynniki określające daną kategorię, ale efekt. Tyle jest "malarstwa" w tym krajobrazie, że musi być pejzażem. Magiczność tego obrazu to przenikanie cypla w mgłę. Resztki rzeczywistości przechodzące w sen. Jaka kompozycja, taki efekt. Jeżeli oniryczność była celem, to 10/10. Technicznie? Nic nie powiem. Mam nadzieję, że gdy już założymy z Autorem to TWA - to uszczknę coś z Jego doświadczeń dla potrzeb własnych.
Z taką pewną nieśmiałością sięgam po pióro (klawiaturę). Omiatanie słowem tego co widzę wymaga wspięcia się na wyżyny dla mnie nieosiągalne. I wybacz Aniu jeżeli choćby jednym przecinkiem naruszę powłokę artyzmu (bo jak inaczej można tę zielonkawą fakturę określić) uszczknę zwartości i immanentności obrazu. W sferze technicznej: konsystencja mazi wzorcowa, bez grudek, paprochów. Położona z minimalną zawartością ISO. Przysłona na oczach dobrana wzorcowo. Kadr centralny z lekkim przesunięciem w kierunku serca (mojego). Poducha znakomicie skomponowana z tłem. Bosko. Opaska lekko odbiegająca tonacją od mazi właściwej. Kompozycja zwarto rozwarta. W sferze artystycznej: Usta zamknięte (zalepione) krzyczą. Oczy zamknięte (zalepione) patrzą. Nos (niezalepiony) filtruje skażone powietrze. Jak schować się przed rzeczywistością, gdzie ukryć się przed wszędobylskim wirusem? W tę maź artystyczną, w tę pozę poziomą, w ten kosmetyczny orgazm. I zostać tam. Aż do lata. Z tym prima aprilisowym przesłaniem pragnę skierować tę zieloność do Kontry
Zdaję sobie sprawę, że może to już trącić nudą. Kolejna analiza pod zdjęciem tego Autora. Odczucia nudy biorę na klatę. Kolejna wartościowa (w moim odczuciu) praca Autora ląduje w Ciemni. Już dawno przestałem mieć "pretensje" do publiczności. I z uporem godnym lepszej sprawy drążę temat potrzeby edukacji tejże Publiczności - szczególnie tej ochoczo wciskającej "nie publikuj" pod każdym mniej oczywistym obrazem. Domyślam się, że Autor szczególnej wagi nie przywiązuje do tego gdzie jego obraz ląduje. I nie dla Niego to piszę. On wie. Technicznie: jak zwykle zgrabne B&W, z kontrastem w odpowiedniej wartości. Kadr w moim odczuciu odpowiednio dzielący obraz w poziomie na "wybieg" oraz zwierzyniec. Pionowość krat daje odpowiednie wrażenie mroczności. Kompozycja zmusza nas do zaglądania w gardziel czarnego kociska (z którym w innych okolicznościach nie chciałbym się spotkać). Artystycznie: Jesteśmy, czekamy, wejdź. Jeżeli będziesz (gościu) wystarczająco szybki - dobiegniesz do drzwi. I jak napisał @indywidualista w komentarzu: "element ludzki" podniósłby ciśnienie oglądającym. Bez względu na kichanie. Ale brak tegoż stanowi o nieoczywistości, o której wspominałem powyżej. I niech tak zostanie. Była "Umarła klasa" niech będzie "Umarłe ZOO". Z pozdrowieniami dla Autora i propozycją do Kontry.
Bardzo proszę. Autorko, to że jesteś na początku fotograficznej drogi, to jest Twoja sprawa. Publikujesz obraz na portalu fotograficznym i obraz jest oceniany (i czasami komentowany) bez względu na poziom zaangażowania autorów w fotografię. Od nauki, prób, zdobywania doświadczeń jest taka znakomita możliwość korzystania z warsztatów on line. Nie mam zamiaru wyzłośliwiać się. Ale Twój wpis dotyczący oceny srebrną gwiazdką nie tyle mnie rozbawił co potwierdził, że kolejny Autor rozpoczynający swoją przygodę z Fotoferią niezbyt wnikliwie zapoznał się z zasadami oceniania i kategoryzowania zdjęć. Kategoria: kategoria street ma swoje prawa i wymagania. W mojej ocenie zdjęcie zostało zaliczone do tej kategorii wyłącznie z uwagi na wykonanie tegoż na ulicy. A przecież nie o to chodzi. Dawno, dawno temu byłem ortodoksyjnym zwolennikiem "decydującego momentu", a to jest istotą fotografii street. Oglądałem dokładnie obraz i nic co mogłoby zawrzeć się w określeniu "decydujący moment" w tym obrazie nie występuje. Technicznie: nie jest moją rolą pokazywanie jak powinien wyglądać kadr (właściwy w moim odczuciu). Oceniamy skończony według Autora obraz. Zaprezentowany kadr ma właściwości " spadania" w lewo. Ani kompozycja, ani tematyka nie uzasadniają takiego pokazywania rzeczywistości. B&W szarawe. Więcej kontrastu podkreśliłoby scenki za oknem. Ostrość ulokowała się na koszuli, która zajmuje 25% kadru. I w ten sposób mamy zdjęcie o koszuli ze scenkami rodzajowymi w tle. Kompozycja kieruje nas na scenkę rowerową. Ale już pokazanie samej scenki "na blado" wymaga nieuzasadnionej koncentracji i głębszego śledztwa z zakresu "co poeta miał na myśli". Sposób prezentacji podaje nam natomiast jako główny motyw spojrzenie kierowcy. I w tym miejscu pojawiają się zalążki "decydującego momentu". Ale na tym koniec. Artystycznie: zwykle nie mam problemu z napisaniem sobie historii prezentowanej przez obraz - tutaj mam. Moment, o którym wspomniałem, to za mało. Scenka typowa dla prezentowanej szerokości geograficznej i jej egzotyka najprawdopodobniej przesądziła o miejscu gdzie zdjęcie się znajduje. A ilość złotych gwiazd odbieram jako zachętę do dalszych portalowych zmagań. W mojej ocenie ilość złota nie odpowiada temu co oceniano. Powodzenia w portalowych i fotograficznych zmaganiach.
Los zdjęcia wydaje się przesądzony. A szkoda. Może z racji własnego wieku, a może tez i z innych (poza fotograficznych) powodów, darzę zdjęcie dużą sympatią. Stąd też mój wcześniejszy głos na tak. Technicznie: nic nie zmieniałbym w kadrowaniu (w końcu to nie moje zdjęcie). Ta ilość, wydawałoby się zbędnej trawy, ma swoje uzasadnienie. Kontrastu w sam raz. Postać, wraz ze swoim przyjacielem w naturalny sposób koncentruje wzrok. Światło, jak na porę dnia, trudne do artystycznego malowania. Artystycznie: zwykle (i w tym przypadku) jestem przeciwnikiem tytułów. Obraz , to obraz. Jest samotność, jest atmosfera opuszczenia i zapuszczenia. Smutne, ale miło budujące nastrój. Kontrę wcisnę z przyjemnością.
Policja już dzwoni Że pani Go goni Że oczy zasnute ma mgłą Że myśli, że czuje I gdzie się wykluje Szał zmysłów, lecz gdzie one są Wysoko czy nisko Daleko czy blisko Gdzie palce kierować, aż wre Czy z boku, czy z tyłu Pokieruj mnie, miłuj Az wspólnie znajdziemy "punkt G" Taka mała fraszeczka. Obawiałem się, że tak kierować się będą losy tego zdjęcia. Zdjęcia z humorem, z pomysłem, z kontrastem myśli i kolorów. Na wszelki wypadek już wciskam Kontrę, chociaż nie mam nic przeciwko (a wręcz przeciwnie) lokalizacji tegoż w GN.
Tak sobie siedzę. I tak sobie patrzę. Przed chwilą poprosiłem Moderatora o usunięcie swojego zdjęcia z Inferii. Przez chwile naszła mnie smutna refleksja - znowu nadchodzi czas na dłuższy urlop. Mam też nadzieję, że jakiekolwiek zdjęcie nie sprowokuje mnie do popełnienia tego czegoś w charakterze analizy. Tyle prywaty. Czy dziwić się należy, że to zdjęcie jest w Ciemni? A po co. Czy zastanawiać się nad czymś mniej oczywistym? A po co. Czy jechać po najłagodniejszej drodze intelektualnego wysiłku? A jakże - głowa przynajmniej nie boli. I nie opowiadajcie głupot o cięciach i tym podobnych bzdurach. Ponieważ wysiłki Administracji w zakresie edukacji oceniających i komentujących już dawno przeszły do swoistej "ciemni", bez przyjemności podam podstawowe recepty dla "krytyków". Za "BOZNAŃSKA Non finito": " Przy oglądaniu obrazów należy mieć zawsze minę krytycznie uśmiechniętą. Dobre wrażenie robi też szybkie przybliżanie się i oddalanie od obrazu. Uwagi można czynić następujące: - Rysunek nieszczególny; ale koloryt - ! - Koloryt mierny; ale rysunek - ! - Istna symfonia barwna! - Zła perspektywa! - Oprawa zabija obraz! - (Ironicznie): Nowa sztuka! - (Z nabożeństwem): Nowa sztuka! - (Z namaszczeniem): Sztuka!!! Uwaga: Ten ostatni okrzyk można zawsze i wszędzie wydawać, zwłaszcza gdy się jest w towarzystwie damskiem." To przewodnik z 1903 roku. Nie będę tego odnosił do treści 95% komentarzy stosowanych na portalu. I tym mało optymistycznym akcentem - do napisania się z Państwem. A zdjęcie do Kontry proponuję. Ta zawartość spojrzenia jest godna każdej galerii.
Kilka godzin temu skończyłem czytać biografię Olgi Boznańskiej. Napisano sporo o odbiorze sztuki. Jak się kolejny już raz okazało, reakcje ludzi na sztukę są niezmienne; najłatwiejszy odbiór sprowadza się do dwóch tez: albo oceniany obraz mieści się w uznanym (utartym) schemacie, albo autor jest przez publiczność lubiany. Napisano to ponad 100 lat temu. I co? I jajco. Ciągle ta sama śpiewka. Dlaczego nie potrafimy oceniać stosując inne niż wymienione wyżej kategorie. Byłem i jestem za publikacją.
Nowoorleański pogrzeb - pogrzeb (ustawiczny) odrobiny chęci postrzegania inaczej, obok, głębiej, dalej, w poprzek. Kolejny raz coś innego niż to czego interpretować nie trzeba; bo widać; bo myślenie ma weekend. Podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić. Może i można. A może trzeba dzwonić, dzwonić i dzwonić aż ktoś będzie miał ten dzwonek usłyszeć. Bo go słychać. Tylko udajemy, że nie dzwoni dla nas. Na nas. Nie mam ambicji stać się interpretatorem praz Autora, bo ani taka siła, ani umiejętności. Pierwsze skojarzenie gdy zobaczyłem ten obrazek, to absurdalny dla naszej "kultury pogrzebowej", to Nowy Orlean z orkiestrami pogrzebowymi, z tą smutną radością. Sam obraz niesie sobą radość. Muzykę. Proponuję do Kontry
Jestem wdzięczny Autorowi za choćby jedno zjawisko: przyzwyczaił mnie do śledzenia swoich prac we wszystkich ich elementach, z widocznymi napisami włącznie. Wszystko ma sens. Wszystko może być ze sobą powiązane. Sam świadomie zrezygnowałem z uprawiania tej kategorii z jednego podstawowego powodu: nie potrafiłem wygenerować (z otaczającej rzeczywistości) sceny, gdzie co najmniej trzy elementy wchodzą z sobą w interakcję. Gratuluję i zazdroszczę tej spostrzegawczości. Nie będę tych wzajemnych relacji wskazywał; niech to pozostanie zabawą w spostrzegawczość (wzorem wcześniej ogłoszonego konkursu) dla zainteresowanych. Wszystko mi w tym obrazie odpowiadało i odpowiada. Opowiadało i opowiada. Z przyjemnością polecam do Kontry.
Wielu "rozmazanych ludzików" wędruje przez świat. Wielu rozmazanych ludzików wędruje przez portale. I dobrze. Ten świat byłby nudniejszy i smutniejszy, gdybyśmy widzieli wszystko z odpowiednią ostrością, podane na tacy. A najlepiej z komentarzem "co Autor miał na myśli". Osobiście bliżsi są mi rozmazani ludzie, ludziki, niż zdjęcia od pierwszej komunii wykonane Druhem. Nic do nich nie mam - wolność publikacji. Ale też nie pozwalam sobie na docinki typu: "kolejny rozmazany ludzik". Trochę szacunku dla pracy Mistrzowie. "Idę ja sobie przez świat nikomu wadzące chłopie Tu uszczknę ziółko tam zerwę kwiat Lecz muszkom krzywdy nie zrobię" Jak śpiewał Bohdan Smoleń. Nie będę pisał na temat zdjęcia - obroni się samo. Domyślam się intencji Autora w sprawie tytułu. Ta "analiza" mam nadzieje jest jego przedłużeniem. Apel: Mistrzowie fotografii konkretnej, jeżeli nie chcecie zrozumieć (bo nie podejrzewam, że nie potraficie) potrzeby pokazywania "rozmazanych ludzików" - olejcie te zdjęcia, pomińcie je w ocenie, głosujcie przeciw publikacji, ale nie wypisujcie głupot. Przepraszam Autora za lokalizację tego apelu.
Autorko, Autorko, i jak pozostawić ten obraz bez słowa. "Vita" bardziej wyczerpał dyskusję niż ją otworzył, ale trochę własnych emocji zostawię. Gdy czekam na coś, co wiem, że się wydarzy. Gdy czekam na kogoś i wiem kto przyjdzie. Nie muszę chować się w sobie, nie muszę studzić niepokoju. Spokój jest we mnie. Spokój jest wokół mnie. Zwykle używane przez Autorkę naturalne rekwizyty (drzwi, okno, stół) zniknęły. Nie są potrzebne. Opowieść pisze spojrzenie, poza, uchylone usta. O krzyżujących się liniach pisać do tak szacownego grona Użytkowników nie wypada. To samo dotyczy innych walorów, np.światła.
Szanowny @bakuloku, Jestem jedną z osób, które napisanej przez Ciebie analizy nie poleciły. I już spieszę wyjaśnić z jakich powodów: 1) nie wnikam w motywy jej napisania, bo stwierdzenie: "pozostanie na FF jako przykład jak nie należy robić zdjęć z kategorii krajobrazu" jest z gatunku tych poniżej pasa. Chciałeś dokuczyć Autorowi? Chciałeś rozpocząć wątek edukacyjny? Poprowadź warsztaty w odwrotnej kategorii: jak należy to robić. 2) wątek z komentarza: "Z ciekawości zapytam też autora co nam chciał pokazać bo jakiś zamiar miał wystawiając tą pracę. Proszę nie odbierać tego jako jakąś złośliwość, jestem rządny wiedzy i dlatego to jest tylko ciekawość." Tutaj dochodzimy do sedna "problemu" - co poeta miał na myśli. Po kilku latach przerwy wróciłem do lektury Amosa Oza. W "Opowieści o miłości i mroku napisał, m.in.: "Kiepski czytelnik przychodzi i domaga się, bym napisaną przez siebie książkę obdarł mu ze skórki. Przychodzi do mnie z żądaniem, bym dla niego swoje winne grona własnoręcznie wyrzucił do śmieci, a jemu podał same pestki. ... Dokąd dotarł? Z powrotem do starego, wytartego i banalnego schematu, do steku drętwych komunałów, które on, kiepski czytelnik, jak wszyscy, od dawna już zna i dlatego wśród nich, i tylko wśród nich, jest mu wygodnie; przecież, jak się okazuje, postaci występujące w książce to na pewno sam autor albo jego sąsiedzi, nie są oni znowu tacy święci, w gruncie rzeczy unurzani są w brudzie jak wszyscy. Po odarciu ze skóry aż po gołe kości zawsze okazuje się, że "wszyscy są tacy sami". I właśnie tego kiepski czytelnik szuka zachłannie (i znajduje to) w każdej książce". Co prawda powyższe cytaty dotyczą literatury, ale uważam, że można odnosić je szerzej. Jak głosowałem na to zdjęcie - nie wiem. Nie ma to znaczenia. Tak jak jak nie ma znaczenia "co poeta miał na myśli". Istotna jest relacja pomiędzy dziełem a odbiorcą. To tam mogą powstawać emocje. I tylko tam.
Przymknięte oczy widzą myśli spadające z brzegu stołu. Lecą wolno, do podłogi. I bez trzasku, bez hałasu, rozpływają się jak kręgi na powierzchni wody. Stół pod oknem, w kuchni, zniósł wiele łokci w niego wbitych, podtrzymujących zmęczoną od wypatrywania oknem głowę. Pięknie zbudowałaś tę zadumę (bo nie smutek przecież). Refleksy na stole, łuk postaci wysyłających nas do okna. I nawet ten drobny fragmencik szuflady takie mi ciepełko sprawił. Gratuluję.
Początkowa, zwykła pyskówka (wbrew pozorom) stała się ciekawą i inspirującą rozmową. Do czego mnie ona zainspirowała: Zakładam (mniej lub bardziej) teoretycznie, że jesteśmy twórcami. Twórcami z większymi lub mniejszymi możliwościami warsztatowymi. Zakładam, że wykonanie "dzieła" jest aktem twórczym. Ale to tylko lub aż akt. Żeby do tego aktu doszło nie jest istotne ile jego popełnienie trwa. Czy to będzie minuta czy dwie godziny. I nie czas jego wykonania świadczy o inspiracjach, emocjach. Nie czas jego wykonywania świadczy o wartości. Ten rzeczywisty czas przygotowania, który jest pracą początkową, to czas lektury literatury pięknej, czas słuchania muzyki, czas poświęcony literaturze fachowej z zakresu sztuki, czas poświęcony na naukę narzędzia tworzenia. Wracając na chwilę do kwestii wartości: znane jest powszechnie określenie, że tyle jest coś warte ile ktoś ma ochotę za to coś zapłacić. Taka brutalna, rynkowa prawda. Szczęście ma ten "twórca", którego akt znajdzie uznanie, rynkowe, wirtualne. Dowolne. Wykonujemy dzieło albo dla siebie (i w zaciszu domowym upaja nas ono swoją wartością, wartością tylko dla nas), ale głównie dla innych. I tak szukamy akceptacji dla własnej wrażliwości. Wątek można rozwijać i rozwijać. Ale nie w tym rzecz. Jest takie piękne słowo "szacunek". Szanujmy się.
Bardzo ciekawa formuła. Ożywienie martwej natury lub jeszcze inaczej: co mogą powiedzieć nam, o nas, sprzęty używane codziennie, obok których przechodzimy beznamiętnie. Które stanowią tło dla naszego dnia. Takie nasze podstawowe wyposażenie, którego trzymamy się kurczowo, bo nie możemy się z nimi rozstać, bo są pomocne. Lewe zdjęcie obrazuje wyłącznie przedmiot narracji. Martwa natura z krzesłem. Ale w prawym przedmiot narracji staje się podmiotem. Pan Wojtek Wojda stanowi (w moim rozumieniu) bardziej tło dla opowiadającego historie krzesła niż jest narratorem. Brawo Autorze za taką opowieść.