avatar_


2016-07-20 18:39:58
Klimtto Klimttamto, zadziorny tytuł, zadziorna fotografia. Tytułowe neologizmy, przemyślnie rytmiczne i wpadające w ucho niby tuwimowskie onomatopeje, dobrze konweniują z eksperymentem wizualnym. Kadr jest ciasny, starannie skomponowany, model jest akrobatycznie powyginany niemal w prostokąt. Ramy pracy tworzy przedramię, dłoń i przekrzywiona do granic złamania karku głowa, co wyraźnie nawiązuje do powykręcanych póz modelek Klimta. Pomimo odniesień formalnych do twórczości austriackiego malarza praca wydaje się być dużo bardziej witkacowska w duchu, absurdalna, prowokacyjna, groteskowa i absurdalna. Model wkłada sobie palec w wytrzeszczone oko, drugie patrzy na widza w równie obłędny sposób, powyginanie modela nie jest atrakcyjne, a raczej boleśnie karkołomne, zaś z treścią współgra czarno-biała konwersja retro. Buńczuczność i zaczepność pracy to nie tylko parodia, to wręcz fotograficzny pamflet. Autor nie ukrywa niechęci do krytykowanych postaw, szuka zwady, ryzykowne grzebanie we własnym narządzie wzroku nie dzieje się bez przyczyny. Czy mamy wręcz siłą otworzyć oko na marność manierycznego naśladownictwa, może zobaczyć belkę we własnym, a może zwyczajnie i bez zbędnej pompy naocznie stwierdzić, że w autorskim oku czołg nie jedzie i nie jest ono w żaden sposób zamydlone? Jest zatem i straszno, i śmieszno. Przy okazji wypełniania swojej demaskatorskiej misji autor zabawnie gra kontrastami i dysonansami. Zderza nieskazitelny wizerunek malowanych przez Klimta postaci z madejową brodą modela i jego szaloną mimiką, absurdalny wiecheć włosów spływający na ramię to wyraźny żart z malowniczych fal secesyjnych fryzur, a w grubo dzierganym swetrze nie dopatrzymy się bogatej ornamentyki i zdobnictwa przełomu zeszłych wieków.


This page was created in 0.052183866500854 seconds