Zabierałem się do tego wywiadu jak "piesek do jeża", gdyż zwyczajnie wyrażanie się o sobie nastręczało mi zawsze trudność, z prostego powodu, SAM SIEBIE DO KOŃCA NIE POZNAŁEM I NIE ROZUMIEM. Jeszcze do tego pisać o tym, a nie daj Boże zmyślać. Prosty i przeciętny obywatel RP jest ze mnie, żyjący w przeciętnym mieście, ale w otoczeniu ponadprzeciętnych ludźi. Zawodowo, ogólnie rzecz biorąc, zajmuję się zapewnianiem bezpieczeństwa. Fotografia jest dla mnie jednym z pierwiastków życia, składnikiem powietrza, źródłem i motywacją do porannego otwarcia oczu, terapią na zwariowany, pędzący świat, próbą odnalezienia własnej tożsamości w środowisku ludzkim, którego do końca nie potrafię pojąc i zrozumieć. W końcu też fotografia jest dla mnie motorem do odkrywania, dedukowania, sposobem obserwacji i zachwytu światem. Jednak esencją w fotografii jest jej odczuwanie emocjami, zarówno przy jej wykonywaniu, jak i oglądaniu czyichś prac. To dla mnie potężny nośnik emocjonalny, przeżywam to, wzruszam się, przy fotografowaniu wychodzę z własnej powłoki i jestem w innym wymiarze, który pochłania mnie i wyłącza pospolitość patrzenia na mijanych ludzi.
Moje prace to składowe wielu pierwiastków środowiska życia człowieka. Wydaję mi się, że moje zdjęcia to zjawiska powszednie mijane na ulicach, których często nie rozumiem. To nie rzadko anomalie, które intuicyjnie chwytam, przy ich mijaniu, to zamrożone momenty fascynacji, rozedrganych emocji, obrazy z ulotną chwilą.
Ja nigdy nie zdecydowałem się zajmowaniem fotografią, to fotografia zdecydowała się zająć mną. Nie rozumiem do tej pory fenomenu, dlaczego z taka przyjemnością biorę aparat w dłoń, często nie wiem po co to robię. W dzieciństwie, gdy mój ojciec był dumnym posiadaczem Feda 5B, często nosiłem go na szyi, doznawałem wyższych emocji, gdy patrzyłem przez dalmierzowy wizjer, kręcąc pierścieniem składałem w całość dwa obrazy. Potem w ciemni ojcowskiej czarowały się obrazy w kąpieli wywoływacza. To wszystko z roku na rok co raz bardziej wciągało mnie jak bagienko. Od początku średniej szkoły zawsze aparat był w moim plecaku.
Jestem samoukiem fotograficznym, więc największy wpływ na mnie miały samokształcenie, autoedukacja, poznawanie, spotykanie innych twórców. Z początkiem 2000 roku nastał bum na fotografię cyfrową, powstało wiele portali fotograficznych w sieci. Na jednym z takich portali były moje początki. Wiele zawdzięczam publikowaniu swoich pierwszych zdjęć w sieci. Chłonąłem z otwartą gębą każdą krytykę, opinie, rady, zalecenia innych fotografów. Podziwiałem ich prace, sam nie zrażałem się krytyką, tylko parłem dalej chcąc osiągać coraz wyższe stopnie wtajemniczenia w tej sztuce. Później spotkania na żywo z innymi pasjonatami z portali fotograficznych, plenery, imprezy fotograficzne np. " Photo Day" we Wrocławiu, nieprzespane, przegadane noce o fotografii, te czasy chyba już nie powrócą.
No właśnie, czy potrafię to zdefiniować?. Nie lubię łatki i etykietki. Najbardziej trafia do mnie, że moja fotografia to mix dokumentu, reportażu i "streetu". Dodatkowo ujmuje mnie monochromatyczność w obrazach fotograficznych.
Głównie w krajowych portalach fotograficznych.
Uważam, że mój dorobek fotograficzny jest zbyt skromny, aby "wystawiać" się na konkursach i na salonach. Przydarzyły się jakieś wyróżnienia, jednak nie spektakularne.
Największą trudnością dla mnie jest znalezienie się we właściwym miejscu i czasie, aby zrobić przyzwoite zdjęcie. Statystycznie dwa razu w roku, wg mojej oceny, udaje mi się trafić na zjawisko godne sfotografowania. Kiedy jeszcze miałem fotograficzne mleko pod nosem, sądziłem, że aby zrobić mega zdjęcie, to trzeba znaleźć się w egzotycznym kraju. Zmieniło się to gdy wracałem z egzotów, z kilkoma przeciętnymi, ostukanymi tematycznie fotami, a 200 m od domu, udało mi się poczynić zdjęcia, chwytające mnie za serce ( mam nadzieję, że nie tylko mnie)
Zdarza się, że wracam w miejsca, gdzie udało mi się uchwycić coś wyjątkowego, sam nie wiem dlaczego tak robię, bo nigdy po raz kolejny nie udało się powtórzyć "sukcesu". Dlatego jestem zwolennikiem odkrywania nowych obszarów do fotografii.
Zawsze tam gdzie jest człowiek, który jest głównym tematem w mojej fotografii. Kierunek świata nie ma dla mnie znaczenia, wszędzie potrafię się odnaleźć, gdziekolwiek znajduję inspirację do zwolnienia migawki.
Wydaje mi się, że po kilkunastu latach, powiedzmy, świadomego fotografowania, czuję, czy zdjęciu towarzyszyły wyższe emocje autora, czy jest w zdjęcie włożone serce i fascynacja. Dobra fotografia wg mnie, to ta którą się czuje, wzrusza, pozwala spekulować, ma drugie intrygujące dno, jest wielopłaszczyznowa zmusza do refleksji i fantazjowania.
Nigdy nie zarobiłem ani grosza na fotografii i niech tak pozostanie jak najdłużej.
Nie zarabiam na fotografii. Największą zapłatą wynikającą z fotografowania jest szczęście, że przytrafiła mi się taka pasja. Nagrodą jest uśmiech, miłe spojrzenie, dobre słowo fotografowanych ludzi.
Oj, nie ma takiej możliwości. Do każdego zdjęcia mam wyjątkowy emocjonalny stosunek. Mam natomiast sentyment i wracam z melancholią do zdjęcia, na którym główny bohater nie jest już wśród nas. To jest właśnie potęgą fotografii - JEJ NIEŚMIERTELNOŚĆ !
Copyright © 2024 fotoferia.pl