W kidzinie nie gustuję, ale z dodatkiem paru bursztynków chętnie ptaszka skonsumuję :)
Po piórku na kuperku widać, że już ktoś go zaczął skubać. Mam nadzieję, że nie Autor :)
Co do bursztynów, to pomysł dobry. Kiedyś sypnę garść przed obiektyw, bo mam trochę po latach spędzonych nad morzem. Oby tylko turyści mnie nie zadeptali. W sumie to nie perły. :)
Musiałbym wówczas zmienić kategorię na FAB i cała mistyfikacja wyszłaby na jaw, ale podziwiam Koleżanki tok myślenia. Aż zacząłem zastanawiać się nad tymi mgłami porannymi. Nie, nie ... , zagalopowałem się. Specjalista od sztucznych mgieł ulokował się w zupełnie innej branży i to dosyć niefortunnie. Sorry. :))
Oczywiście przepraszam Koleżankę za tę nieelegancką dedukcję. Wyjaśnię przy tym, że za nalewkami, jakiekolwiek by nie były, specjalnie nie przepadam, ale na szklaneczkę ginu raz na jakiś czas sobie pozwolę. Nie powinienem jednak potem pisać komentarzy. :)
Rozgryzł mnie Kolega. Mam generator sztucznej mgły, reflektory i dmuchane zwierzaczki. I oczywiście cały sztab ludzi do obsługi tego wszystkiego :)
Kalafonia nie jest świeżym pomysłem. Jako dziecko grałam na skrzypcach i używałam jej do smarowania włosia smyczka. Tłukłyśmy ją z siostrą i sypałyśmy na plaży. Potem miałyśmy ubaw ze zbierających bursztyny. Zawsze byłam nieznośna :)
Co jak co, ale opisane nieznośne psoty Koleżanki wprowadziły nutę niepewności do mojego samozadowolenia. Będę musiał sprawdzić każdą kruszynę "bursztynu", jaki jest w moim posiadaniu i nie jest to zadanie na jeden wieczór. :)
Ależ nic nie szkodzi, znam się na żartach :)
Ja z tych dziwadeł niepijących, ale zawsze można użyć zewnętrznie. Nalewka z bursztynu dobra jest na reumatyzm. Jak będzie Kolega ciągle w zimnej wodzie siedział może się kiedyś przydać. Oczywiście życzę żeby tak nie było :)
Gdzież mi do głuszcza i jego "krechtania" czy "szlifowania". Przyznam jednak, że w trakcie swojego rowerowego tripu na południe zatrzymałem się w Kazimierzu, skąd mam zdjęcie przy szyldzie "KOGUTY". Niby przypadkiem głową zasłoniłem "Y". :)
Jesteśmy już daleko od kwokacza. Napomknę tylko, że mijałem kiedyś na rowerze drogowskaz do wsi Szaleniec, a i inne. Udokumentowałem. Na to i podobne kategorii na FF nie ma. Za poważny portal. :)
Publikuj pięknego kwokacza.
Po piórku na kuperku widać, że już ktoś go zaczął skubać. Mam nadzieję, że nie Autor :)
Kalafonia nie jest świeżym pomysłem. Jako dziecko grałam na skrzypcach i używałam jej do smarowania włosia smyczka. Tłukłyśmy ją z siostrą i sypałyśmy na plaży. Potem miałyśmy ubaw ze zbierających bursztyny. Zawsze byłam nieznośna :)
Ja z tych dziwadeł niepijących, ale zawsze można użyć zewnętrznie. Nalewka z bursztynu dobra jest na reumatyzm. Jak będzie Kolega ciągle w zimnej wodzie siedział może się kiedyś przydać. Oczywiście życzę żeby tak nie było :)
Tylko w jakiej kategorii...hmm... :)